Chiang Rai położone jest na północno-wschodnim krańcu Tajlandii. Niedaleko stąd do Laosu i Birmy, z którymi granica Tajlandii spotyka się w miejscu zwanym Złotym Trójkątem. Rejony te zamieszkuje wiele lokalnych plemion, w tym słynne plemię Padaung, którego kobiety noszą liczne obręcze na szyjach. W Chiang Rai naszym głównym celem była Wat Rong Khun potocznie nazywana Białą Świątynią.
Chiang Rai i Biała Świątynia Wat Rong Khun
W przeciwieństwie do wszystkich świątyń, które do tej pory zobaczyliśmy, Biała Świątynia jest współczesnym projektem – jej budowa rozpoczęła się w 1997 roku. Robi naprawdę piorunujące wrażenie. Drobne szkiełka wtopione w konstrukcje świątyni sprawiają, że mieni się ona z kilkudziesięciu metrów. Każdy szczegół zewnętrznej konstrukcji jest precyzyjnie dopieszczony. Niestety wnętrze wygląda ubogo. Jedyną ozdoba są proste współczesne malowidła – na ścianach możemy zobaczyć samolot wbijający się w wieże WTC, Angry Birds czy Neo z Matrixa. Świątynia jest pierwszym etapem ogromnego projektu – celem jest budowa kompleksu 9 białych świątyń. Druga jest już bliska ukończeniu, kolejne są w budowie.
Złoty Trójkąt – tam, gdzie stykają się Tajlandia, Birma i Laos
W drodze powrotnej do Chiang Mai zajechaliśmy do Złotego Trójkąta czyli miejsca, w którym stykają się trzy kraje – Tajlandia, Birma i Laos. Kiedyś było to zagłębie produkcji opium, dziś jest tylko obleganą atrakcją turystyczną. Większość turystów przepływa z Tajlandii na drugą stronę Mekongu do Laosu i spędza tam 20 minut na przygranicznym bazarze, nie ma tam nic więcej do zobaczenia na szybko. Wiedząc o tym odpuściliśmy przeprawę na drugą stronę rzeki i wybraliśmy się na wycieczkę po punktach widokowych i tamtejszych starych świątyniach. Poza ładnym widokiem – nic szczególnego. Szczerze mówić można spokojnie odpuścić wizytę w Złotym Trójkącie, oczywiście jeżeli nie planujecie wybrać się na stamtąd na kilkudniową wycieczkę Mekongiem lub zostać na dłużej w Laosie. Złoty Trójkąt sam w sobie jest po prostu nudny.
Plemię Padaung – kobiety o długich szyjach
Zajechaliśmy także do jednej z wiosek licznych plemion zamieszkujących prowincje Chiang Mai i Chiang Rai. Jeżeli ktoś szuka w nich tradycji i plemiennego tryby życia, to mocno się zawiedzie. Wioski są skomercjalizowane i nastawione na zarobek z turystów. Turysta może zrobić tam dwie rzeczy – zakupy na plemiennych straganach i zdjęcia tubylców w ich tradycyjnych strojach. Wstęp do większości wiosek jest bezpłatny, wyjątkiem są wioski kobiet o długich szyjach z plemienia Padaung należącego do grupy plemion Karenów – opłata wynosi 250 batów od osoby (około 30 złotych). Wizyta w wiosce długich szyj wygląda dokładnie tak samo jak w pozostałych – różnica jest taka, że pamiątki sprzedają kobiety z obręczami na szyjach.
Plemię Padaung pochodzi ze wschodniej Birmy. Część rodzin uciekła do Tajlandii przed prześladowaniem birmańskiej junty i niepokojami wewnętrznymi w tym kraju. Nie wiadomo dlaczego kobiety z tego plemienia zaczęły nosić obręcze na szyjach. Najpopularniejsze teorie mówią, że miały je chronić przed atakami dzikich zwierząt, uczynić nieatrakcyjnymi dla innych mężczyzn lub zapobiec zdradom kobiet – w przypadku zdrady małżonek miał mieć prawo do zdjęcia obręczy i tym do pozbawienia jej życia, ponieważ po wielu latach noszenia obręczy szyja nie utrzymuje ciężaru głowy. Fakty są takie, że noszenie obręczy nie powoduje wydłużenia szyi, a opuszczenie obręczy barkowych, co daje optyczny efekt długiej szyi. Zdjęcie obręczy według naukowców nie stanowi też zagrożenia dla życia. Dlaczego kobiety decydują się na noszenie kilkukilogramowych obręczy? Są dwa powody – tradycja i pieniądze. Obręcze to bardzo skuteczny wabik na turystów – niemalże każdy turysta przebywający w prowincji Chiang Mai jest gotów przyjechać do wioski i zapłacić za możliwość zobaczenia kobiet-żyraf na żywo i zrobienia im zdjęcia.
Wszystkie posty z podróży po Tajlandii:
Tajlandia
Wszystkie przepisy z Tajlandii:
Kuchnia tajska
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!