Na północy Gruzji pomiędzy pięciotysięcznikami Wielkiego Kaukazu leży kraina pięknych widoków i niesamowitych górskich szczytów. Jeszcze do niedawna trudno dostępna, wciśnięta pomiędzy separatystyczne republiki Abchazji i Osetii, powoli otwiera swoje piękne górskie krajobrazy na turystów szukających prawdziwego, górskiego Kaukazu. Na szczęście otwiera się na nich bardzo rozsądnie. Swanetia nie zachłysnęła się wizją wielkich pieniędzy jak Batumi czy masową turystyką jak okolice Kazbegi, i mamy nadzieję, że tak jak najdłużej pozostanie.
Mestia, koszki i wieże Swanetii
Naszą bazą wypadową była Mestia, największe miasto Swanetii, usiane kilkusetletnimi wieżami tak jak cała kraina. Te intrygujące wieże nazywane koszkami są symbolem etnicznej odrębności Swanów, to właśnie z nich słynie Swanetia. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak wieże obronne. I poniekąd jest to prawda, tylko, że ich głównym celem nie była obrona przed najeźdźcami, a przed… sąsiadami, którzy chcieliby dopuścić się rodowej zemsty. Niższe poziomy wieży były zwykłym magazynem, wyższe schronem przed sąsiedzką vendettą. Dziś koszki dumnie górują nad wsiami np. Uszguli (o którym przeczytasz w poście Uszguli – wioska, w której zatrzymał się czas), miasteczkami i pojedynczymi domami rozsianymi na górskich zboczach nadając Swanetii niepowtarzalny klimat zagadkowości. Swanetia nie jest jedynym gruzińskim regionem, w którym znaleźć można wieże, były one także budowane w Tuszetii.
Swanetia na rozgrzewkę – trekking z Mestii do lodowca Chalaadi
Im bardziej się do Swanetii zbliżaliśmy, tym bardziej widoki zapierały nam dech w piersiach. A przecież to, co najlepsze było dopiero przed nami na górskich szlakach. Zaczęliśmy od lodowca Chalaadi. Pierwsza część drogi strasznie się dłużyła, nie tak wyobrażaliśmy sobie trekking w Swanetii – płaska droga i ładne, ale monotonne krajobrazy. Nagle na horyzoncie pojawił się patrol policyjny w samochodzie terenowym. Co szkodzi nam zapytać czy nie przewiozą nas przez ten nudny kawałek? Po chwili załadowaliśmy się we czwórkę na dwuosobową, tylną kanapę. No to jedziemy! I to była świetna decyzja, szkoda sił i czasu na ten kilkukilometrowy odcinek. Wysiedliśmy przy podejściu na lodowiec i wszystkim też radzimy tam podjechać.
Przeszliśmy przez wiszący nad górskim potokiem mostek i dopiero tutaj zaczęły się piękne krajobrazy. Droga do lodowca prowadzi przez gęsty i niesamowicie pachnący las oraz wzdłuż górskiego potoku. Nie był to jednak trekking po górach, a spacer w przemiłych okolicznościach przyrody.
Sam lodowiec trochę nas rozczarował. Swanetia ma o wiele piękniejsze miejsca. Wyobrażaliśmy go sobie trochę inaczej – myśleliśmy, że będzie większy i potężniejszy, okazało się, że wcale nie jest taki okazały. Pazur pokazała za to pogoda – nad lodowcem zaczęły się kłębić szare chmury nadając niebu trochę dramatyzmu. Wracaliśmy w towarzystwie delikatnego deszczu.
Malownicza Swanetia i trekking z Mestii do Jeziorek Koruldi
Nieporównywalnie piękniej było dwa dni później kiedy wybraliśmy się w stronę jeziorek Koruldi. Cel był prosty – zobaczyć pięciotysięcznik Uszbę w pełnej okazałości. Ale żeby to zrobić trzeba najpierw pokonać kilkanaście kilometrów. Wyruszyliśmy rano z Mestii, która znajduje się na wysokości 1500 metrów. Pierwsze dwie godziny są ciężkie – dosyć strome i męczące podejście nad wzgórze z krzyżem górujące nad miasteczkiem.
Spacerek to już nie jest, ale widoki pod drodze sprawiają, że zapominamy o zmęczeniu. Po zdobyciu wzgórza z krzyżem naszym oczom ukazuje się piękno Wysokiego Kaukazu. Jesteśmy na 2 500 metrów, a wokół nas po horyzont rozciągają się cztero- i pięciotysięczniki. Zielone zbocza i śnieżne wierzchołki.
Chwilkę wcześniej doznaliśmy małego szoku. Obok nas przeturlał się krztuszący się van z napędem na cztery koła wypełniony ludźmi. ostatkiem sił wjeżdżał pod strome podejścia, kilka razy jego silnik zagotował się po drodze, a pasażerowie zostali wysłani na górę piechotą. Nie wiemy kto jest bardziej szalony – ten kto wpadł na pomysł, żeby tam wjechać czy ten, który się tego podjął 🙂
Po kilku godzinach dotarliśmy. Jeziorka Koruldi przypominają bardziej wielką kałużę niż piękne wysokogórskie stawy, ale przecież nie dla nich się tu wchodzi. Można podejść jeszcze dalej na strome zbocze ponad nimi i genialny punkt widokowy. Widoki i satysfakcja były bezcenne. Nasz bilans tego dnia to 3 300 m wysokości,24 kilometry i 10 godzin w drodze. Na ostatnich kilkuset metrach było ciężko – odczuwaliśmy, że na tej wysokości jest mniej tlenu w powietrzu. Pod koniec każdy krok stawał się niezłym wyczynem.
Informacje praktyczne:
- DOJAZD Z KUTAISI: Do Mestii dojedziecie marszrutką z Kutaisi za 25-30 lari. Podróż trwa 4-5 godzin. Można też dojechać bezpośrednio z lotniska w Kutaisi za 40 lari – trasę obsługuje Goergian Bus, którego połączenia skorelowane są z lotami Wizzaira. Bilety można kupić na ich stronie.
- DOJAZD Z BATUMI I TBILISI: Marszrutki jeżdżą także do Batumi (5 godzin i 30 lari) oraz Tbilisi (8-10 godzin w zależności od sytuacji na drodze i 30 lari). Do Tbilisi można dojechać też nocnym pociągiem z Zugdidi, a do Zugdidi podjechać marszrutką (15 lari, 2,5 godziny)
- NOCLEG: Z noclegiem w Mestii nie ma problemów, baza noclegowa jest spora i widać, że się powiększa. U gospodarzy ceny zaczynają się od 10-15 lari za osobę, za pokój z łazienką trzeba zapłacić 25 lari. Noclegi wyszukasz tutaj: Noclegi w Mestii.
- CENY: Ceny w sklepach i knajpach w Swanetii są wyższe niż w pozostałych częściach Gruzji o co najmniej połowę.
Wszystkie posty z podróży po Gruzji:
Gruzja
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Przepięknie 🙂
o i to jest własnie miejsce w Gruzji, w którym jeszcze nie byłam, a które mi się marzy. i kiedyś tam w końcu pojadę!
Małe sprostowanie, Ushba nie jest pięciotysoęcznikiem, ma 4710m. A odnośnie samochodów wieżdżających na jeziora Koruldi, to przynajmniej we wrześniu jest i pełno. My widzieliśmy około 20 podczas całej trasy.
Dwa lata temu spotkaliśmy tylko jeden samochód i wjazd na Koruldi z pewnością nie był czymś popularnym, ale tak jak pisaliśmy Mestia była wtedy jednym wielkim placem budowy, budowały się nowe hotele i pensjonaty, widać było, że wkrótce turystyka zacznie tu się rozwijać w zdwojonym tempie, więc zupełnie mnie nie dziwi, że wjazd samochodem na jeziora stał się popularny, a samochodów było tam wiele. Pozdrawiamy!
Przepiękne zdjęcia – chciałam zapytać, w którym miesiącu najlepiej wybrać się na trekking w Swanetii?
Dziękujemy pięknie! W Swanetii byliśmy w drugiej połowie czerwca i polecamy ten termin. Temperatura była przyjemna, ale nie było gorąco, w sam raz na chodzenie po górach. Nie było też tłumów, podobnie jak w całej Gruzji, szczyt sezonu jeszcze się nie zaczął, choć w ostatnim czasie Swanetia zyskała na popularności, więc mogło się to trochę zmienić. Nie byliśmy tam o innych porach roku, więc ciężko nam się wypowiadać, z tego co się orientuję w maju lubi w Gruzji popadać, więc może nie być to najlepszy termin na trekking po górach. Pozdrawiamy!
Piękne widoki! A ten śnieg to robi wrażenie. Kiedy kolejna podróż w rejony Gruzji? ; ) Czekam z niecierpliwością na kolejny post.
Na razie nie mamy w planach powrotu do Gruzji, ale jest jeszcze sporo miejsc, które nas kuszą, jak chociażby Tuszetia i Kachetia, więc powrót jest bardzo możliwy 😉 Pozdrawiamy serdecznie!