Inwestycyjny rozmach, wielki plac budowy i ogromne kontrasty – luksusowe hotele sąsiadują tutaj z blokowiskami, a życie lokalnych mieszkańców toczy się w bezpośrednim sąsiedztwie wielkich hoteli i turystycznych atrakcji. Tych dwóch ostatnich przybywa z miesiąca na miesiąc. Nie sposób zrobić stu kroków i nie mieć w zasięgu wzroku kolejnych dźwigów lub betonowych konstrukcji. Jeszcze dwa – trzy lata i Batumi będzie wielką betonową dżunglą i drugim Lazurowym Wybrzeżem.
Batumi, miasto kontrastów
Liczba budujących się i istniejących turystycznych molochów uświadamia jakie tłumy przybywają do Batumi. W drugiej połowie czerwca jeszcze nie było tego widać. 30 stopni, ani jednej chmurki na niebie, a przecież sezon jeszcze się nie rozpoczął. Połowa knajp na promenadzie dopiero przygotowuje się do otwarcia. Aż strach pomyśleć co się będzie tutaj działo za dwa – trzy tygodnie. Póki co jest ciepło, w miarę pusto i przyjemnie, ale Batumi nas nie porywa, jest za bardzo turystycznie. Widać, że zachłysnęło się zachodem.
W tym inwestycyjnym szale zgubiła się dla nas rzecz najważniejsza – autentyzm. Spacerując odnowionymi uliczkami starego miasta czy piazzą budowaną na wzór włoskiej Wenecji czuje się pustkę. To miasto w pogoni za turystami i pieniędzmi zatraciło trochę swoją duszę. Ale nie znaczy to, że nie znaleźliśmy W Batumi nic ciekawego. Nie żałujemy, że tu przyjechaliśmy. W końcu nie wszędzie sączy się bimber z fontanny czy je jedno z najlepszych dań w Gruzji.
Fontanna czaczy w Batumi
Taką fontannę znajdziesz tylko w Batumi. Codziennie około godziny 19 z fontanny czaczy wypływa kilkanaście litrów tego gruzińskiego bimbru przypominającego w smaku włoską grappę. Bądź punktualni, strażnik Czaczy nie czeka do ostatniej kropli. Jeżeli nie widzi chętnych zakręca kurek kilka minut po siódmej i idzie do domu. Ale jeżeli jest na straży nie bój się podejść z własną butelka, chętnie pomoże ją napełnić. Fontanna znajduje się na promenadzie niedaleko hotelu Radisson Blu i wielkiej kolistej karuzeli. O dziwo, nie ma tam tłumów. Być może dlatego, że jeszcze żaden przewodnik o niej nie napisał. AKTUALIZACJA 2022: Fontanna obecnie nie działa, nie wiadomo czy i kiedy będzie znowu funkcjonować.
Kolejka linowa i piękny zachód słońca
Kolejka linowa na jedno z okolicznych wzgórz pokazuje różne oblicza miasta. W tle strzeliste wieże hoteli, pod wagonikiem rozpadające się bloki i chatki. Batumi nie wszędzie jest tak nowoczesne i zadbane, do czego przecież tak aspiruje. Ma też swoją drugą, ludzką stronę, dla nas bardziej prawdziwą. Obdrapane bloki, rozpadające się budynki, zaniedbane podwórka, a w nich uśmiechnięci i pomocni ludzie. Świetnie widać to z góry. Podobnie jak skąpane w słońcu strzeliste wieże luksusowych hoteli i przepięknie zachodzące nad Morzem Czarnym słońce.
Targ rybny i świeżo złowione ryby w porcie w Batumi
Rybnyj rynok. Jeżeli chcesz jeść świeżą i pyszną rybę, to jest to słowo klucz dla Ciebie. Na rynku wybierzesz i kupisz świeżuteńkie rybki, dokładnie takie na jakie będziesz miał ochotę. Trzy minuty później będą już wypatroszone i gotowe do wrzucenia na patelnię. Aby to zrobić wystarczy pójść do niepozornej knajpki obok, która obsługuje głównie klientów rybnego targu. Za 3 lari za kilogram usmażysz tam ryby, w cenie są też pajdy świeżego chleba, bardzo oryginalny sos przypominający w smaku połączenie pomidora i kiszonego ogórka i limonki. Byliśmy jedynymi turystami, razem z nami jedli sami lokalni. Jak tam dojechać? Wystarczy wsiąść w marszrutkę jadącą z centrum do ogrodu botanicznego i poprosić kierowce o wysadzenie przy rybnym rynku. Naprawdę warto.
Pokaz delfinów i delfinarium
Do delfinarium poszliśmy z ciekawości. Wyczytaliśmy w jednym z przewodników, że pokazy są kontrowersyjne. Chcieliśmy się zobaczyć o co chodzi. Na pierwszy rzut oka było dużo śmiechu i podziwu dla tych inteligentnych i przesympatycznych stworzeń. Niebywała łatwość i lekkość z jaką skaczą same, w parach czy z trenerami sprawia, że każdy był zachwycony. Pokaz umilał mały delfinek, który nie brał w nim udziału, ale beztrosko pływał i skakał przy mamie i jej koleżankach i kolegach. Niestety to wszystko pozory, bowiem delfiny nie mają w delfinariach odpowiedniej przestrzeni i warunków do normalnego życia. Cierpią zarówno psychicznie, jak i fizycznie. To co bierzemy za ich uśmiech, to jedynie kształt ich pyska. Drugi raz nie odwiedzilibyśmy tego delfinarium ani żadnego innego, a wszystkich mającym wątpliwości polecamy tekst Fakty i mity na temat niewoli delfinów.
Ogród botaniczny w Batumi
Czego nie warto robić? Naszym największym rozczarowaniem był ogród botaniczny. Od wielu osób słyszeliśmy same och i achy, a szczerze mówiąc równie ładne rośliny i drzewa widzieliśmy w parku przy promenadzie. Fakt, ogród rozciąga się na ogromnej przestrzeni na klifie, ale czuliśmy się tam bardziej jak na spacerze w lesie niż w ogrodzie botanicznym. Od ludzi spotkanych po drodze usłyszeliśmy, że ogród najpiękniejszy jest we wrześniu, kiedy wszystko kwitnie. Pewnie tak. Ale jeżeli będziesz w Batumi w czerwcu i nie jesteś botanikiem, według nas możesz wykreślić go ze swoich planów, a przynajmniej dopytać jak wygląda w danym momencie. Może my źle trafiliśmy.
Wszystkie posty z podróży po Gruzji:
Gruzja
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Natalia, w punkcie 3 literówka w tytule rozdziału 😉
Dzięki! Poprawione 🙂
#najlepiej 🙂
🙂 z tym patroszeniem to bym się nie rozpędzał. Jako ciekawostka: podobne rybki, suszone, były onegdaj popularne na terytorium ZSRR jako przekąska do piwa (sprzedawanego z beczki do słoików, swoją drogą). Czyli pełniły rolę czipsów/orzeszków solonych. Co ciekawe, zarówno suszone rybki jak i piwo były dość mierne, ale razem smakowały nieźle. Zauważyliście że niektóre smaki po prostu nie nadają się na eksport? Smakują do momentu przekroczenia granicy 🙂
wiadomo, zawsze najlepiej smakuje na miejscu 🙂 kilka lat temu na Krymie zajadaliśmy się suszonymi kalmarami, wieczorem wydawały się takie pyszne, ale rano na samą myśl o tych kalmarach dopadał mnie wstręt 🙂
No pięknie! Dwa razy byłam w Batumi i nie zaliczyłam żadnej z zalecanych tu rzeczy.
Punkt 1 – oboje nie lubimy czaczy. Nadrabiamy winem. Dla nas żadna strata.
Punkt 2 – mój Chłop nie lubi kolejek (jakimś cudem dał się namówić na Wings of Tatev, kolejka w Batumi niestety nie przeszła) Może następnym razem…. Tzw. „różne oblicza” miasta oglądaliśmy z poziomu ulicy.
Punkt 3 – Mieszkaliśmy bardziej w stronę Sarpi. Przegapiliśmy rybny targ, za to zaliczyliśmy 3 inne. Następnym razem trzeba będzie tam rzucić okiem.
Punkt 4 – delfinarium zapewne jak każde inne. Parę w życiu zaliczyliśmy.
Od siebie dodam, że ogród botaniczny jest piękny jesienią. Poza tym warto zejść z brukowanych ścieżek. Czuliśmy się tam momentami jak w dżungli.
Do listy dorzuciłabym jeszcze twierdzę w Gonio (przy drodze w stronę Sarpi).
My także nie przepadamy za czaczą, ale czaczy z fontanny musieliśmy spróbować!Czegoś takiego nie ma w żadnym innym miejscu. Batumi z widziane z góry to zupełnie inne miasto niż to widziane z poziomu ulicy, a sama kolejka wygląda porządnie i bezpiecznie, do tego jedzie krotko, więc warto przełamać strach. Ryby z targu to była chyba najlepsza rzecz jaką jedliśmy w Gruzji, jeżeli wrócimy do Batumi, to pierwszą rzeczą, którą zrobimy to wypad na ten targ. My też zaliczyliśmy inne delfinaria czy oceanaria na świecie, gdyby było takie jak każde inne, to nie pisalibyśmy o nim 🙂
Hm? Nie wiedza Panstwo na czym polega kontrowersyjnosc delfinarium? To prosze doczytac i dodac do Przydasiow. To nie jest bardzo skomplikowany temat. Jesli chodzi o ogrod botaniczny – moim zdaniem ogrod jest wspanialy, choc bylam w nim w czasie 34-stopniowego upalu. 🙂