Kiedy jechaliśmy do San Martino di Castrozza nie przypuszczaliśmy, że trafimy do narciarskiego raju. Po dwóch dniach mieliśmy już pewność – jesteśmy w bijącym sercu Dolomitów. Świetnie przygotowane trasy w zasięgu kilku minut jazdy skibusem, pyszne, tradycyjne jedzenie, piękne widoki na Pala di San Martino oraz urokliwe miasteczko z ponad 1000-letnią tradycją i wyjątkową atmosferą. W San Martino di Castrozza nie ma nadęcia, tłumów i sklepów znanych marek. Jest cisza, spokój i pełen relaks. Jeżeli szukasz miejsca, w którym się nie tylko się wyjeździsz, ale także poczujesz prawdziwe, włoskie dolce vita, to dobrze trafiłeś.
Trasy narciarskie w San Martino di Castrozza
W zasięgu kilku minut jest 45 km zróżnicowanych tras, praktycznie każda ze wspaniałym widokiem. Najbardziej znana to fisowska, 3-kilometrowa Tognola 1, z której z każdego miejsca podziwiać można imponujące szczyty Pale di San Martino. Ale świetnych tras jest bez liku. Cima Tognola, Tognola 3, Cristiania – każdy w zależności od umiejętności znajdzie coś dla siebie. Dwa główne ośrodki narciarskie – Ces i Tognola, połączone są trasami i wyciągami, kombinacji jest tu bardzo wiele. Do tego dochodzi położona w centrum miasteczka Col Verde, która w czwartki i soboty jest oświetlona wieczorami. 9 km od San Martino znajduje się ośrodek Passo Rolle, słynący z malowniczych widoków, połączony z miasteczkiem skibusami. Widoków, śniegu, słońca i tras tutaj nie brakuje!
Freeride w San Martino di Castrozza
Ces i Tognola to także mekka freeride’owców. Tutejsze władze zamiast zakazywać postanowiły edukować jak bezpiecznie jeździć poza szlakami nie zagrażając ludziom i naturze. Jeżeli nie masz odpowiedniego sprzętu i doświadczenia, to po prostu poza trasy nie wyjeżdżasz. Snowboardziści też nie będą narzekać. Na Malga Tognola, Col Verde i Passo Rolle czekają na nich snowparki o różnym stopniu trudności.
Altipiano delle Pale di San Martino
San Martino położone jest na 1467 metrach u stóp jednego z najciekawszych łańcuchów górskich w Dolomitach Pale di San Martino, którego najwyższe szczyty sięgają prawie 3200 metrów. Ale to nie one są największą atrakcją tego regionu. Pomiędzy górami rozciąga się Altipiano delle Pale di San Martino, największy płaskowyż w Dolomitach. Można się na niego dostać prosto ze stoku. Wystarczy wsiąść na wspomniany wcześniej wyciąg Col Verde, a następnie przesiąść się do wagonika, który w kilka minut śmiga na szczyt Rosetta (2743 m). Po zrobieniu kilku kroków oczom ukazuje się zapierająca dech w piersiach panorama Altipiano i Dolomitów. Jest tak bajkowo, że musimy wrócić tu latem.
Rakiety śnieżne w San Martino di Catrozza
San Martino to nie tylko narty, jest tu także sporo tras biegowych oraz możliwości spacerów z rakietami śnieżnymi. W każdy piątek Malga Ces organizuje „A cena con le Aquile” – nocny spacer z rakietami połączony z kilkudaniową kolacją. Przez 1,5 godziny spacerowaliśmy po okolicznych stokach – kilka osób, przewodnik, pies, ciemność, głuchy las i bardzo, bardzo dużo śniegu! Po spacerze czekało na nas grzane wino i pyszne jedzenie w romantycznej scenerii Magna Ces. Gorąco polecamy!
San Martino di Castrozza od kuchni
San Martino di Castrozza słynie ze świetnego jedzenia opartego na lokalnych produktach i serach z Primiero. W sezonie zimowym w restauracjach i schroniskach w wybrane dni dostępne jest specjalne menu Happy Cheese z lokalnym serem w roli głównej, warto spróbować, tylko pamiętaj, że jest ono dostępne jedynie przez kilka dni w sezonie. Jeżeli chcesz zjeść dobrą pizzę idź do Ristorante Sass Maor. Jedliśmy tam pizze specjalne w ramach Happy Cheese. Pierwsza o smaku sosny miała w cieście igiełki sosny, druga zrobiona była na bazie polenty z wędzonym pstrągiem i lokalnym serem. Wszystkie były obłędne. Okazuje się, że Włosi potrafią zrobić nie tylko dobre wino. W regionie Primiero i San Martino di Castrozza spróbować można lokalnego piwa BioNoc’, jaka na włoskie wino jest całkiem niezłe. Na trawienie polecamy lokalny likier Amaro Trentino dal Primiero, przyda się, bo dobrego jedzenia tutaj nie brakuje i ciężko mu się oprzeć! O kuchni regionu więcej przeczytasz w poście: Kuchnia włoskiego Trydentu – co zjeść na stoku w Val di Fiemme i Trydencie?
Informacje praktyczne:
- NOCLEG: Spaliśmy w znakomitym Hotelu Colbricon w samym centrum miasteczka. Świetne jedzenie i jeszcze lepsza strefa wellness, w której idealnie zrelaksujesz się po jeździe na nartach czy desce, gorąco polecamy.
- TRASY: Szczegółową mapę tras znajdziesz na stronie San Martino di Catrozza.
- DOJAZD: Do San Martino di Castrozza możesz dostać się samolotem, także tanimi liniami lotniczymi. Miasteczko połączone jest kilkoma lotniskami m.in. w Bergamo i Treviso specjalnym shuttle busem.
Wszystkie posty z podróży do Włoch:
Włochy
Wszystkie narciarskie posty:
Narty i snowboard
Do San Martino di Catrozza pojechaliśmy za zaproszenie regionu Trentino.
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie.
Zawsze, gdy jestem w takich miejscach od razu zaczynam żałować, że nigdy nie nauczyłam się jeździć na nartach (nie, żeby było nagle za późno) 😉
A co do włoskiego piwa… jakoś nie poczułam się przekonana tym opisem 😉
w tej części Włoch są tradycje piwne, kiedy te tereny należały do Austro-Węgier było tutaj dużo małych, lokalnych browarów. Kiedy ziemie wróciły do Włoch browary zostały pozamykane, ale ostatnio powraca się do korzeni. Kilka starych browarów dostało drugą szansę i piwo jest naprawdę dobre, nie ma nic wspólnego z włoskimi sikaczami, które znajdziesz na półkach w sklepach 🙂
W sam raz na zimowe ferie 😉
O, to lubię:)
Mistrzem snowboardu jeszcze nie jestem – poradziłabym tam sobie? 🙂 Może być stromo, byle mało lodu i bez jechania wciąż „bokiem” – na jednej krawędzi.
jest tyle tras, że na pewno coś dla siebie znajdziesz! Są bardzo proste, średnie i trudne, krótkie i długie, strome i płaskie, nie ma się czego bać!
Ja od zawsze marzyłam, żeby nauczyć się jeździć na snowboardzie, chociażby dla takich widoków z góry, które pokazałaś.. 🙂 Niesamowite zdjęcia 🙂
Dziękujemy! Do dzieła, to wcale nie jest takie trudne!
o żesz, normalnie bajka! te zdjęcia są tak piękne, że az mało realne!! 😀
Zdjęcia są jak najbardziej realne! Dolomity są bajecznie piękne, aż brakuje słów, żeby je opisać!
Och, jak mi się zima zamarzyła teraz!
Nigdy nie udało mi się wziąć aparatu na stok, tak że podziwiam, że masz fotki. A do San Martino się zgadzam – stoki rewelacyjne.
Trochę mi aparat ciążył na plecach, do tego termos i dwa obiektywy. Na początku żałowałem, że muszę z takim balastem jeździć, który trochę mnie jednak ograniczał w prędkości, zwrotności, czy wyborze tras, ale się przyzwyczaiłem i po dwóch dniach nie żałowałem tej decyzji. Poprzez zdjęcia staraliśmy się pokazać jak to wygląda na górze. Widoki są piękne, są to chwile na pewno dla których warto żyć. Góry uczą pokory…
Ale trafiliście na zaje…fajną pogodę.Też żałuję ,że nie nauczyłam się jeździć na nartach lub desce.Umiem tylko na sankach, ale to nie w tych górach.Pozdrawiam
W Dolomitach bardzo łatwo jest trafić na piękną, słoneczną pogodę! Jak się nie jeździ na nartach czy snowboardzie, to można chodzić po górach w rakietach śnieżnych – jest to bardzo proste, a widoki są równie dobre!
Świetny post, i te zdjęcia : ) Chciałabym się kiedyś porządnie nauczyć jeździć na nartach i wybierać sięw takie piękne miejsca.
Ale bym pojeździła na nartach! A tu lato w pełni (pozdrawiam z Malezji ;))!
<3
Ale super!!! Salutami la montagna !!!
Na nartach nie jeżdżę, ale przyznaję, że widoki są fantastyczne, do tego to tradycyjne jedzenie i urokliwe miasteczko. Brzmi naprawdę fantastycznie.
można też śmigać na biegówkach lub w rakietach śnieżnych!
Pojęcia nie mam czym mogą być rakiety śnieżne, ale biegówki brzmią całkiem, całkiem, szczególnie biorąc pod uwagę inne wspomniane już okoliczności.
Ojjj, a mi się tak zatęskniło za górami jak na to patrzę. Wczoraj mieliśmy wejść na niewielki szczyt w naszych okolicach ale choroba skutecznie popsuła plany 🙁