Chleb wulkaniczny pieczony przez dobę pod ziemią, zupa rybna z mleczkiem kokosowym, krem z homara czy baranie łby – Islandia intryguje nie tylko naturą i krajobrazami. Kuchnia islandzka jest z jednej strony prosta i ograniczona dostępnością składników, z drugiej zaskakuje smakami, których nie spodziewaliśmy się tu znaleźć.
Mózgi, łby i jądra – tradycyjna kuchnia islandzka
O tradycyjnej kuchni islandzkiej krążą legendy. Kiedyś położenie wyspy i ograniczone możliwości transportu, zmuszały Islandczyków do zjadania wszystkich części ryb i zwierząt żyjących na wyspie – mózg, żołądek czy jądra, nic nie mogło się tu zmarnować. Dziś Hákarl – zgniły rekin, Svið – przepołowiona barania głowa gotowana po usunięciu futra i mózgu, Sursadir hrutspungar – wędzone, baranie jądra czy też statur – mięso, tłuszcz i krew zaszyte w owczym żołądku, nie są daniami, które Islandczyk przyrządziłby sobie na obiad czy kolację. Islandczycy, z którymi rozmawialiśmy mówili wprost, że są one raczej atrakcją dla turystów. Żadnej z tych potraw w restauracjach i sklepach nie znaleźliśmy, ale przyznamy, że też specjalnie ich nie szukaliśmy, skupiliśmy się na tym, co naprawdę smakuje Islandczykom i jak wygląda współczesna kulinarna twarz Islandii.
Odejście od „kulinarnych osobliwości” nie oznacza oczywiście, że Islandczycy całkowicie zerwali z tradycją. Są potrawy, którymi zajadają się także dzisiaj. Od zawsze, aby zgromadzić zapasy na długą i srogą zimę, ryby solono, suszono i wędzono. W XV wieku suszona ryba była nawet walutą na Islandii. Harðfiskur, czyli właśnie suszona ryba (najczęściej dorsz), jest dziś niemalże równie popularna jak islandzki hot dog. Kupisz ją na każdej stacji benzynowej. Smakuje trochę jak rybne chipsy, jest niezwykle sycąca, pożywna i, co najważniejsze niezwykle smaczna! Dużo lepsza niż portugalski bacalhau. Żałujemy, że przywieźliśmy ze sobą tylko jedno opakowanie, zeszło bardzo szybko. Równie popularny jest skyr, kremowy twaróg produkowany z odtłuszczonego zsiadłego mleka. Niestety nie udało nam się znaleźć go w tradycyjnej postaci. Ten kupowany w sklepie smakuje jak nasz serek homogenizowany, ma też podobną konsystencję. Różni się za to zawartością tłuszczu.
Rugbrauð – islandzki chleb wulkaniczny
Naszą największą ciekawość wzbudził Rugbrauð. Ten tradycyjny, islandzki chleb wulkaniczny, nazywany także lava bread, piecze się w podziemnej, geotermalnej piekarni, gdzie temperatura ziemi i podziemnych źródeł sięga 100 stopni. Ciasto chlebowe wlewa się do garnka, szczelnie zamyka, zakopuje metr pod ziemią i zostawia na 24 godziny. Pod ziemią chleb piecze się, a może raczej gotuje, na gorącej, wulkanicznej parze. Po upływie doby i wykopaniu garnka, rugbrauð jest gotowy. Jak wygląda taka podziemna piekarnia zobaczysz na tym filmiku:
Rugbrauð smakuje wyśmienicie, ale zupełnie inaczej niż tradycyjne, europejskie pieczywo. Głównym składnikiem chleba wulkanicznego jest mąka żytnia, to ona nadaje mu charakterystyczny, słodki posmak. Dlaczego żyto? Bo jest mniej wymagające niż pszenica i łatwiejsze w uprawie w surowych, islandzkich warunkach w porównaniu do pszenicy. Poza słodkim smakiem chleb różni się także konsystencją, jest zbity i dosyć wilgotny. Chleb wulkaniczny jada się najczęściej z samym masłem, naprawę do niego nic więcej nie potrzeba! Czasem podawany jest z lokalną, wędzoną rybą. Nad jeziorem Myvatn, gdzie jest „wypiekany i gdzie go próbowaliśmy i kupowaliśmy, podaje się go najczęściej z wędzonym pstrągiem.
Humar súpa i rybne smakołyki
Kuchnia islandzka, z racji swojego wyspiarskiego położenia, bogata jest w dania rybne i owoce morza. Z tych drugich bardzo popularny jest homar i Humar súpa. Krem z homara ze smażonymi ogonami homara i szczyptą anyżu próbowaliśmy w nieprzypadkowym miejscu, mianowicie w restauracji specjalizującej się w daniach z homara w Höfn na wschodnim wybrzeżu, nazywanym islandzką stolicą homara. Krem jest bardzo delikatny i niezwykle pożywny, bardzo smaczny, ale nie możemy powiedzieć, że podbił nasze żołądki. Podobnie jak Humarpizza z homarem marynowanym w czosnku, rukolą i świeżymi pomidorami. Połączenie smaków było bardzo ciekawe, ale do prawdziwej, włoskiej pizzy trochę jej brakowało. Tu mała ciekawostka, pizza bywa na Islandii nazywana także z pizzurem.
Północ Islandii słynie z pysznych ryb – dorszy, łupaczy, łososi, halibutów czy śledzi. W knajpkach w Husavik zjeść można smakowite kawały łososia czy też rybne szaszłyki. Skusiliśmy się także na tradycyjną potrawę rybną – „gniecioną” rybę podawaną z ziemniakami w mundurkach i wulkanicznym chlebem. Mięso dorsza i łupacza jest mielone z ziemniakami, doprawiane solą i pieprzem, a następnie zapiekane w piecu. Danie wygląda jak gniecione ziemniaki i trochę tak smakuję. Jest dosyć mdłe, dużo lepszym wyborem jest kawał świeżej ryby.
Prawdziwym rarytasem okazało się za to niezwykle proste i mało islandzkie danie – fish and chips ze świeżo złowionych i rozpływających się w ustach polędwiczek z dorsza. Ale jeżeli myślicie, że łatwo było je znaleźć, to jesteście w błędzie. Poza Rejkiawikiem widzieliśmy je jedynie w Skogafoss i Husavik, a przecież objechaliśmy całą wyspę dookoła. Jak mówią Islandczycy fish and chips to British Tradition and Icelandic Quality, ciężko się z tym nie zgodzić, lepszych nigdzie nie jedliśmy.
Islandzki street food i kuchenna rewolucja na Islandii
Ale to nie fish and chips, tylko hot dog, nazywany tu pylsurem, jest królem islandzkiego street foodu. Zjesz go na każdej stacji benzynowej, supermarkecie, centrum handlowym czy lotnisku. Podawany z prażoną i świeżą cebulką, słodką musztardą, keczupem, islandzkim majonezem remulade, popijany sodą to prawdziwe danie narodowe Islandczyków. Próbował go nawet Bill Clinton w słynnej budce Bæjarins Beztu Pylsur w starym porcie w Rejkiawiku, okupowanej przez tłumy turystów.
Do niedawna budki z hot dogami były jedynymi street foodowymi straganami na Islandii. Ale czasy się zmieniają. Po tym jak Islandczycy wyszli na ulicę z garnkami i patelniami podczas kuchennej rewolucji z 2008 roku, zmieniły się islandzkie ulice i jedzeniowe zwyczaje mieszkańców Rejkiawiku. Food courty z prawdziwymi hamburgerami, zupą z homara, tradycyjną zupą mięsną z baraniny zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Dziś ulice stolicy Islandii kuszą jednym z najlepszych street foodów w Europie i relatywnie niskimi cenami jak na Islandzkie warunki. Za wielki kawał polędwicy dorsza z frytkami płaciliśmy około 42 zł, czyli niewiele mniej niż kilka dni później na trójmiejskim wybrzeżu. Trochę taniej można kupić hamburgera z soczystej wołowiny, pylsur kosztuje 20 zł, a zupa z baraniny około 35 zł.
Kokosowe naleciałości
Największym zaskoczeniem była dla nas zupa rybna z curry i mleczkiem kokosowym oraz kokosowe naleciałości. Skąd się wzięły kokosy na Islandii? Nie mamy pojęcia. Kokosową zupę rybną widzieliśmy w wielu miejscach, zjedliśmy ją dopiero w Husavik, zamawiając ją przez przypadek – myśleliśmy, że będzie to w końcu prawdziwa zupa rybna. Ale i ta była na bazie mleczka kokosowego. Była naprawdę dobra, ale smakiem kojarzyła się raczej z kuchnią tajską, jadąc na Islandię spodziewaliśmy się czegoś zupełnie innego. Posmak kokosa wyczuwalny jest także w kleinurze, tradycyjnym islandzkim donucie, smażonym w głębokim tłuszczu i kształtem przypominającym nasze faworki.
Próbowaliśmy się dopytywać dlaczego zupę rybną przyrządza się z mleczkiem kokosowym, niestety nikt nie potrafił udzielić nam odpowiedzi. Dowiedzieliśmy się za to, że jest składnikiem jednej z tradycyjnych potraw wigilijnych. Pokrojone w plasterki i ugotowane w mundurkach ziemniaki polewa się sosem z gęstej śmietany, mleczka kokosowego i cukru. W innych wersjach tej potrawy śmietanowo-kokosowym sosem polewa się gniecione ziemniaki lub szynkę. Brzmi mało islandzko, prawda?
Na koniec kilka słów o Prince Polo. Pamiętacie historię cieszyńskiej kanapki ze śledziem? Opisaliśmy w niej jak islandzkie śledzie trafiły do Cieszyna i skąd wzięło się Prince Polo na Islandii. W pierwszym sklepie, do którego weszliśmy pierwszego dnia w Rejkiawiku, na centralnym miejscu stało Prince Polo. Zapytaliśmy się ekspedientki czy jada nasze rodzime wafelki. Usłyszeliśmy, że jest to jej ulubiony batonik, ponieważ „Prince Polo is so good and so simple”. Potwierdzamy, że prince polo jest najpopularniejszym wafelkiem na wyspie, znajdziesz je praktycznie w każdym sklepie spożywczym, na każdej stacji benzynowej i w zestawach z pylsurami.
Wszystkie posty z podróży po Islandii:
Islandia
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
ale pyszności… curry z mleczkiem mniam.
było dobre, tylko bardziej tajskie niż islandzkie..
Marzę o zwiedzeniu Islandii i nie tylko chodzi mi o kuchnię irlandzką z jej przepysznymi potrawami z owoców morza, które uwielbiam, a także interesuje mnie ten kraj pod względem klimatycznym, geologicznym, krajobrazowym i kulturowym. Z przyjemnością przeczytam każdy Wasz post o tym pięknym, aczkolwiek nie zawsze przez polskich turystów docenianym kraju.
Szczerze mówiąc – nie wiem o co Pani Alicji chodzi.. Trzeba chyba zadać sobie pytanie, czy Pani Alicja wie – o jaki kraj chodzi w powyższym artykule?.. Pani Alicjo, Islandia leży troszkę bliżej koła podbiegunowego niż Irlandia.. Wątpię aby się tam Pani w okresie jesień/zima podobało. Poza zorzą, rzecz jasna. Coś mogę na ten temat powiedzieć, ponieważ mieszkałem tam przez jakiś czas. Pozdrawiam.
Poproszę przepis na humar supa i bitafiskur
brzmi pysznie, ale największą ochotę mam na ten chleb wulkaniczny!
oj, ten jakże ładnie na tym opakowaniu opisany „viking snack” w trudnych chwilach burczybrzucha ratował wręcz życie 🙂 niepozorna suszona ryba, a naprawdę niesamowicie odżywcza i sycąca! chociaż zastanawiało mnie zawsze czy to nie przez jej dość długie żucie 🙂
Nie tylko przez długie żucie, ale właśnie też przez wartości odżywcze! Każdy kto przyjeżdża na Islandię i udaje się na trekking lub bardziej intensywną podróż powinien od razu zrobić sobie mały zapas suszonej ryby na czarną godzinę!
ostatnio słyszałam że mają otworzyć kierunek na studiach: wiking 😀 pewnie tam można byłoby się nauczyć tak gotować 😛 jednak to chyba w norwegii jak dobrze pamiętam.
brzmi ciekawie, chętnie na takie studia bym się wybrała!
suszoną rybą częstowałem znajomych po powrocie… jakoś niespecjalnie mi dziękowali… zapach nie teges czy co ? 😉
Naszym znajomym smakowało!
A ja suszoną rybę uwielbiam. Jest to przysmak z dzieciństwa (niezbyt zrozumiany przez moich polskich znajomych :D)
Ja generalnie także, ale są wyjątki, kiedyś na Krymie zjadłam suszonego kalmara i więcej go do ust nie wezmę! Za to suszonymi rybami z Islandii mogłabym się zajadać codziennie!
Planuję się wybrać na Islandię, więc może skosztuję 🙂
Bardzo dobrze wspominam kuchnię na Islandii. To zupełnie inne smaki, ale przepyszne. A Skyr podbił moje serce na długo!
Prince Polo mają?, ale suszona ryba na mleku kokosowym do mnie nie przemawia….
Do mnie też zdecydowanie nie przemawia! :O
to nie była suszona ryba, tylko świeża i do tego krewetki! suszona ryba była tylko w formie suchej przekąski!
Prince Polo to u nich najpopularniejszy wafelek, tam eksportujemy go najwięcej!
Polecam suszoną rybkę w towarzystwie islandzkiego masła (smjor) Tak się ją właściwie jada.
Dzięki za cenną wskazówkę! Pozdrawiamy!
Suszona rybę je się z masłem, to w Hiszpanii moczą i gotuja dorsza .A zupy rybne są ze swie6zlowionych ryb.
szkoda tylko, że wegetariańsko łatwo tam nie było 🙁 ale skyr nadrabiał! 😀
A mnie by właśnie interesowało, jak smakuje ten hakarl… Nawet najbardziej zahartowani wyjadacze twierdzą, że to ekstremalne przeżycie 🙂
Gdyby gdzieś był, to pewnie skusilibyśmy się, podobno sam zapach już powoduje mdłości!
Brzmi mega egzotycznie!
Nasza córka zajadała się suszoną rybą, ale mnie nie podchodziła zbytnio. Chyba mnie odtrącał jej ostry zapach.
to ja z kuchni islandzkiej tylko to prince polo poproszę 😀
Taka suszona ryba do piwa chyba fajnie by smakowała:)
Ja z Islandii najlepiej wspominam czekoladę! Batony szczególnie, nigdzie mi tak później już nie smakowały 🙂 Podobnie jak woda z kranu 😛 A ryba z frytkami – rewelacja 🙂 Ah no i skyr na śniadanie! I do lukrecjowych cukierków się przekonałam…. i kokos bullary też były fajne, coś jak kiedyś „ciepłe lody” 🙂
zamiast batonów lepiej zajadać się suszoną rybą 😀
z głodu się nie zgnie, a jeszcze jak mają wszędzie Prince Polo 🙂 to już w ogóle nie ma się o co martwić 😀
chlebek ryżowy (ale też i inne rzeczy) chętnię kiedyś spróbuję 🙂
Dzięki Wam wróciła do mnie Islandia, o której – nie bardzo dziś pamiętam dlaczego – marzyliśmy z przyjacielem pół wieku temu. Przyjaciel /pisarz/ lata spędził we Włoszech, ja zaliczyłem dobre pół świata, ale w Islandii nie byliśmy. Fascynujący ten lodowiec! Ładnie opowiedziane pejzaże i naturalistycznie islandzkie przysmaki. Nadzwyczaj naturalistycznie! Już wiem, czego do ust bym nie wziął, gdyby los – w co już wątpię – zdążył obdarować mnie Islandią. Ale opisy pożarłem jednym tchem.
A cos dla wegetarian?…
a smak chleba?
jest bardzo dobry, ale smakuje inaczej, niż tradycyjne pieczywo. Ma słodki posmak, przez co można jeść go tylko z samym masłem. Oczywiście mozna też z dodatkami.Nad jeziorem Myvatn podaje się go najczęściej z wędzonym, lokalnym pstrągiem.
ostatnio jadłam w Warszawie drożdżówki z węglem. Niestety technologii nie znam, ale są właśnie słodkawe, tak jak opisujesz. Była przepyszna (jako alternatywa do bułki w burgerach) i bardzo ciekawa. Może są podobne do tego wulkanicznego chlebku
chleb wygląda jak pumpernikiel
wyglądem przypomina pumpernikiel, ale smakiem już nie 🙂
Aaaa! niesamowite 😉 Jak zawsze coś przegapię po drodze! Teraz to bym wróciła 😉
Nie jest to chlebem dla kogoś bardzo głodnego, bo nie wytrzymałby tych 24 h 😉
ale za to potem przez bardzo długo jest świeży!
o kurczę, krem z homara! jadłabym!!!
czarny chleb… smakuje podobnie jak ten litewski albo generalnie te „wschodnie” ???
smakuje zupełnie inaczej, ma słodki posmak, z masłem można jeść go jako deser 🙂
Brzmi ciekawie! 🙂
Ta zupa homarowa… pychota, do końca życia nie zapomnę jej smaku 😀 Pylsury też niczego sobie 🙂
Nam pylsury za bardzo nie smakowały, zdecydowanie wolimy rozpływające się polędwiczki z dorsza! Zupa homarowa też była całkiem niezła!
byłam na Islandii kilka lat temu, ale niestety nie próbowałam. Można to dostać gdzieś w Polsce?
niestety wątpię, na Islandii nie było tak łatwo go kupić!
No to sie ruszymy moze? Warto? 😉
Naszym zdaniem warto! Zwłaszcza jeżeli lubisz naturę i nie straszna Tobie zmienna pogoda!
wiem wiem, warto. ale to zimno 🙂
no niestety ciepło nie było, a byliśmy w lipcu i zahaczyliśmy o sierpień, ale jak się ciepło ubierzesz na cebulkę, to dasz radę! Mieliśmy zimowe kurtki i spodnie narciarskie i snowboardowe, przydały się dwa razy!
Chyba smakowałaby mi ta kuchnia, wydaje się dosyć prosta, a ja przy całym swoim uwielbieniu dla wyszukanych smaków, lubię też proste rzeczy- jak pyszny chleb z masłem:)
To nie jest zwykły chleb, ale z masłem smakuje wyśmienicie 🙂
Svið jest dalej normalnym daniem w Islandzkich domach. Oczywiście nie w stolicy, ale na wsiach i w małych miasteczkach.
Hej, a jest szansa ze cokolwiek do jedzenia znajdzie tam wegan? oczywiscie w naszej diecie tradycja jest ogromne ilosci np ziemniakow czy ryzu na pozniejszy obiad, dla nie doinformowanych ta dieta nie opiera sie na salacie i trawie tylko wysoko kalorycznych warzywach, potrawach, dojrzalych owocach rano i generalnie sporych ilosciach na talerzach 😀 trzeba sobie iloscia te kalorie zapewniac
W kuchni islandzkiej dominuje mięso i ryby. W tym klimacie ciężko jest uprawiać warzywa i owoce, siłą rzeczy w tradycyjnej kuchni nie ma zbyt wielu warzyw i owoców czy wegańskich potraw. To nie znaczy, że nie można kupić w sklepie głównie importowanych warzyw czy owoców, sami kupowaliśmy cukinię, cebulę czy paprykę na grilla. W Rejkiawiku znajdziesz knajpy z np. indyjskim jedzeniem i dania z soczewicy, ale w mniejszych miejscowościach będzie z tym problem, wegańskie jedzenie ograniczy się pewnie do sałatek, ryżu i ziemniaków.
Dzieki za odpowiedz 🙂 kuchnia indyjska odpada dla mnie, dokładnie ziemniaki z pietruszka i cytryna to jest to czego potrzebuje 😀 wiem ze jest klimat, brak drzew i roślin i zimno itd. dlatego fascynuje mnie co ludzie jedza tam poza mięsem i smietana z serem 🙂
Chętnie spróbowałabym islandzką wersję bacalhau. Ten portugalski mnie nie zachwyca, cała nadzieja w Harðfiskur 😉
Nas bacalhau również nie zachwycił, natomiast islandzkimi suszonymi rybami się zajadaliśmy codziennie i całkiem spory zapas przywieźliśmy do domu, daj znać jak Tobie posmakuje jak będziesz na Islandii, pozdrawiamy serdecznie!
Dzis Islanczycy nie robią zupy z suszonych ryb ,swierza rybna i owoce morza może i z mlekiem kokosowym bo na wyspie dużo Tajlandek Filipinek a są miejsca gdzie schodzą często lawiny i gotuje się z tego co w lokalnym sklepie jeśli jest .