Bieszczady zimą kojarzą mi się ze śnieżnymi, białymi korytarzami i dużą ilością śniegu, ale tym razem było więcej lodu niż śniegu, a siarczysty mróz trzymał się długo i mocno. I bardzo dobrze, bo dzięki niemu z Bieszczad zobaczyliśmy Tatry, a nocami podziwialiśmy bajkowe niebo usiane gwiazdami! Zaczęliśmy od Smereka, następnego dnia podziwialiśmy piękne widoki z Małej Rawki, a na koniec weszliśmy na Tarnicę. Do mrozu zdążyliśmy się przyzwyczaić.
Smerek i widok na Tatry z Bieszczad
Pierwszym widokiem, który ukazał się naszym oczom po wejściu na szczyt Smereka (1222 m), były … Tatry. Strome i ośnieżone szczyty Tatr majaczyły w oddali, a na pierwszym planie rysowały się łagodne kontury bieszczadzkich szczytów. Tego się zupełnie nie spodziewaliśmy. Na niebie nie było ani jednej chmurki, widoczność była niesamowita. To wszystko za sprawą tęgiego mrozu, który jednocześnie uprzykrzał podziwianie tych niespotykanych widoków. Kiedy wyruszaliśmy na dole było -11 stopni, poszliśmy więc krótszym szlakiem z Kalnicy, podejście z przerwami na delektowanie się widokami zajęło nam około 2 godzin.
Na początku szło się bardzo przyjemnie. Żarty się skończyły, kiedy dotarliśmy na szczyt. Zrobiło się przeraźliwie zimno, porywisty wiatr sprawił, że odczuwalna temperatura spadła drastycznie. Czuliśmy się jakby dochodziła do minus 30 stopni. Zdjęcie rękawiczek i zrobienie jednego czy dwóch zdjęć kończyło się utratą czucia w palcach. Czucie szybko przywracały ogrzewacze w rękawiczkach i łyk ciepłej herbaty. Srogi mróz spłatał nam figla także po zejściu na parking, wyssał on z baterii od pilota do samochodu, który znajdował się w Łukasza kurtce, całą energię, na szczęście po reanimacji baterii udało nam się otworzyć auto. Jak się potem okazało było to z jednej strony najmroźniejsze, ale z drugiej najprzyjemniejsze wejście na tym wyjeździe. Lód pokrywał ziemię tylko na samej końcówce szlaku, na Rawce i Tarnicy było całkowicie odwrotnie.
Noworoczna Mała Rawka i panorama Bieszczad
W Nowy Rok siłą rzeczy wstaliśmy później. Poszliśmy więc na krótszy szlak na Małą Rawkę (1272 m), żeby zdążyć zejść przed zmrokiem, ale i jeszcze uchwycić gasnące słońce. Wokół schroniska i na płaskim odcinku szlaku tłum ludzi, niektórzy w dżinsach i adidasach. Cały czas trzymał mróz i było -13 stopni, a tu pełno rodzin z dziećmi, jedna z nich szykowała się do wejścia z dwuletnim dzieckiem w nosidełku i opatulała go kocami. Zapewne przyciągnął ich zielony szlak i 1,5 godzinne wejście. Szlak jest owszem łatwy, ale nie zimą i nie tym razem. Na wschodnie zbocze nie dociera zbyt wiele promieni słońca, przez co większość szlaku pokrywała gruba i wyślizgana warstwa lodu. Im dłużej szliśmy, tym tłum się przerzedzał, po godzinie szliśmy już praktycznie sami, na górze spotkaliśmy kilkanaście osób, które w nagrodę piły gorąca herbatę z termosu. W takich okolicznościach smakuje najlepiej.
Na szczycie niespodzianka, a nawet dwie. Po pierwsze praktycznie nie wieje, owszem jest zimno, ale nieporównywalnie cieplej i przyjemniej niż dzień wcześniej na Smereku. Da się usiąść na ławeczce, zjeść kanapkę i zatopić się w pięknej panoramie bieszczadzkich gór. Po drugie znowu widać wszystko, góry ciągną się w każdą stronę po horyzont. Na wschodzie było widać całe gniazdo Tarnicy i Halicza, na południu rozciągała się Połonina Caryńska, a na zachodzie nieskończone morze gór. To chyba przez te widoki zaprzyjaźniliśmy się z mrozem, bo zupełnie nam nie przeszkadzał.
Tarnica z Wołosatego po oblodzonym szlaku
Na deser zostawiliśmy sobie Tarnicę (1346 m), najwyższy szczyt w polskich Bieszczadach. Tutaj znaleźliśmy najwięcej śniegu. Poszliśmy dwugodzinnym szlakiem z Wołosatego. Był równie oblodzony jak ten na Małą Rawkę. Przed przełęczą szlak wręcz zmienił się w małe lodowisko, a kontrowersyjne schody (tak, są, potwierdzamy) w śliskie lodowe progi. Poruszanie się po szlaku ułatwiały taśmy rozciągnięte wzdłuż dróżki. Widoki znowu przepiękne, chociaż na niebie pojawiły się już chmury. Kłębiły się m.in. nad Haliczem, którego wierzchołka zupełnie nie było widać. Ale i tak było pięknie!
Bieszczady i dziesiątki gwiazd na niebie
Bieszczady piękne są nie tylko w dzień, ale i w nocy. Takiego nieba nie ma nigdzie w Polsce. Niebo usiane jest dziesiątkami gwiazd, a drogę mleczną widać jak na dłoni. Wystarczy tylko, że jest dobra, bezchmurna pogoda, a silny mróz jest przecież jej sprzymierzeńcem. Na teren Bieszczad wjechaliśmy późnym wieczorem. Przywitały nas nie tylko gwiazdy i gwiazdozbiór Oriona, ale także wielki księżyc oświetlający drogę i okolicę.
Wszystkie posty z Polski:
Polska
Wszystkie posty z gór:
Góry
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Matko, jakie foty!
Dla takich widoków warto było marznąć 🙂
Cudo! Z jednej strony świetnie, że mocno nie posypało, z drugiej przez to lód miał łatwiej. Aura wyborna, zazdroszczę widoczności.
Dziękujemy! Widoczność była niesamowita, w końcu ponoć im zimniej, tym więcej widać 🙂
Czy jest jakaś pora roku, gdy Bieszczady nie wyglądają tak pięknie? To już prawie wstyd, że mnie tam nie było!
o każdej porze roku są piękne, ale w zimie wyjątkowo magiczne 🙂
Uwielbiam Bieszczady 🙂 Zimą tam nie byłam, ale zdjęcia mówią same za siebie – trzeba będzie je kiedyś odwiedzić o tej porze roku!
Wooow! Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo żałuje że nie można łazić po Bieszczadach z psem, bo to chyba moje ulubione góry 🙁
Cudowne zdjęcia!
Dzięki! Wiesz, że na szczycie Małej Rawki spotkaliśmy ludzi z psem? Nie wszyscy respektują przepisy… Psów nie można wprowadzać na szlaki i ścieżki przyrodnicze na terenie parku, ale jest trochę miejsc, gdzie można z nim się wybrać np.: całe pasmo Wysokiego Działu z Chryszczatą, Jeziorkami Duszatyńskimi, Jawornem i Wołosaniem, całe pasmo Łopiennika, szlak graniczny od Łupkowa przez Jasło i Okrąglik do granic parku, całe pasmo Otrytu, Dwernik-Kamień, Magura Stuposiańska, Korbania. Więcej info masz tutaj: http://www.twojebieszczady.net/pies.php
Mam wrażenie, że tekst na Twoich Bieszczadach jest trochę liberalnie napisany, świetnym uzupełnieniem byłby link do:
http://pieswlesie.blogspot.com/
Szy.,
psy kochający, ale nie bardziej od leśnych zwierzaków, alergicznie reagujący na psy biegające luzem po lesie
Uściski 🙂
Na Rawki przychodzi pies ze schroniska na dole. Towarzyszy turystom przy wchodzeniu na szczyt. jest to chyba owczarek podhalański San
Pies, którego spotkaliśmy był psem turystki z Warszawy, pozdrawiamy!
Moje miejsce na Ziemi! ❤️
czemu mnie to nie dziwi 🙂
W tym roku śniegu było jak na lekarstwo. Byliśmy z dzieciakami w Zawoi i więcej lało jak śniegiem sypało. Ale udało się na stoku pojeździć 🙂
Niestety także nie trafiliśmy na bardzo śnieżną zimę, ale i tak było pięknie, śnieg delikatnie sypał, było też bardzo mroźno, pozdrawiamy!
Oj tak, zdecydowanie! Chrupiący śnieg pod butami, słoneczko i siarczysty przymrozek … marzy mi się 😀
Zdobywałem Tarnicę z każdej strony, ale moim ulubionym szlakiem jest czerwony z Wołosatego przez Halicz. Później kontynuuję wędrówkę czerwonym szlakiem do Ustrzyk lub schodzę niebieskim do Wołosatego. Jeszcze tylko w zimie nie szedłem tą trasą.
Super wyprawa, Bieszczady to jedno z najpiękniejszych miejsc do wędrówek po górach. Niestety tylko też przybywa tam co roku coraz więcej turystów i powoli robi się tłoczno w niektórych miejscach.