Dawno, dawno temu Bacalar i Lagunę Siedmiu Kolorów Majowie nazywali miejscem, gdzie rodzi się niebo. Oryginalna majańska nazwa to Sian Ka’an Bakhalal, czyli tam, gdzie rodzi się niebo, otoczone trzcinami. Dziś nadal jest ona aktualna. Płytkie wody, brak fal, niezwykłe odcienie niebieskiego, po prostu bajka. Nad Laguną Siedmiu Kolorów koło Bacalar znaleźliśmy rajskie widoki, których szukaliśmy na Jukatanie.
Bacalar – tam, gdzie rodzi się niebo
Laguna Siedmiu Kolorów, często nazywana Laguną Bacalar, to drugie co do wielkości słodkowodne jezioro w Meksyku. Choć położona jest bardzo blisko Morza Karaibskiego, nie jest w żaden sposób z nim połączona. Laguna bardziej niż klasyczne jezioro przypomina skrawek raju na ziemi. Wszystko za sprawą cudownych odcieni niebieskiego, turkusowego i szmaragdowego. Majowie mieli rację, tak mogło wyglądać miejsce, gdzie rodziło się niebo.
Laguna Siedmiu Kolorów ma 42 kilometry długości i maksymalnie 2 kilometry szerokości. Niezwykłą przejrzystość i fantastyczny kolor wody zawdzięcza przede wszystkim białemu, wapiennemu podłożu. Muliste, gliniane dno bogate jest w mikro i makroelementy. Wydaje się mieć pochodzenie siarkowe, wąchając glinę można wyczuć zgniłe jajo i siarkę. Na szczęście woda i laguna nie mają tego zapachu. Dzięki temu podłożu, w lagunie można zaobserwować aż siedem odcieni niebieskiego. Intensywne, fantastyczne kolory na żywo wyglądają jeszcze lepiej niż na zdjęciach, które oglądaliśmy przed wyjazdem w internecie. Rajska laguna jest coraz bardziej popularna, ale na szczęście jeszcze nie jest zadeptana przez turystów.
Jak zwiedzać Lagunę Siedmiu Kolorów
Jeżeli oczyma wyobraźni widzicie dzikie plaże nad wodą o niebiańskim kolorze, musimy Was trochę sprowadzić na ziemię. Woda i jej kolor, są faktycznie niebiańskie, po prostu cudowne, ale z dzikimi plażami, a raczej dzikim brzegiem, nie jest już tak kolorowo. Mamy oczywiście na myśli wybrzeże laguny, ponieważ wyspy rozsiane po niej są nadal dzikie i niezabudowane. W okolicy miasteczka Bacalar nie ma ani skrawka dzikiego brzegu, a przynajmniej my go nie znaleźliśmy ani nie zauważyliśmy podczas dronowania. Jak więc zwiedzać Lagunę Siedmiu Kolorów?
Na brzegu, wpław i na pomoście
Po pierwsze z brzegu lub z jednego z malowniczych, drewnianych pomostów. Laguna nie ma klasycznych plaż, dlatego większość hoteli i kąpielisk zbudowało drewniane pomosty, często zakończone większą platformą lub drewnianym domkiem. Dostać się można na nie na dwa sposoby. Możesz zarezerwować nocleg w hotelu położonym na brzegu, co my uczyniliśmy. Możesz także skorzystać za niewielka opłatą z ogólnodostępnego kąpieliska tzw. balneario, które znajdują się m.in. w maisteczku Bacalar. Popularne są także okolice cenoty Cocalitos z huśtawkami w lagunie, tuż obok znajduje się cenota Esmeralda.
W wielu miejscach wystarczy odpłynąć trochę od brzegu, aby dotrzeć do dzikiej wysepki lub mielizny, gdzie można spacerować po lagunie w szmaragdowej wodzie. Z naszego hotelu dopłynięcie wpław do najbliższej wysepki zajęło nam zaledwie kilka minut.
W kajaku
Aby odpłynąć dalej przesiedliśmy się w kajak, według nas jest to świetny i niedrogi sposób na przemieszczanie się po lagunie. Kajak „porzucaliśmy” na brzegu wybranej wyspy, delektowaliśmy się kąpielą i cudownie orzeźwiającą wodą, po czym płynęliśmy dalej. Wypożyczenie dwuosobowego kajaka kosztowało 120 pesos za godzinę, wypożyczając kajak na cały dzień możesz wynegocjować 350 – 400 pesos. Jeżeli masz ochotę przede wszystkim na kąpiel, niezależność i znalezienie urokliwego zakątka, kajak będzie dobrym wyborem. Laguna jest osłonięta od wiatru, nie ma na niej praktycznie fal, woda jest jedynie muśnięta delikatną bryzą, pływa się więc bardzo przyjemnie.
W motorówce
Bardzo popularnym sposobem poruszania się po lagunie są wycieczki motorówką, które kosztują 600 pesos za osobę w przypadku 3-godzinnej wycieczki. Na łodzi znajduje się zazwyczaj kilkanaście osób, zapewnione są przekąski i napoje. Jest ciasno, dosyć głośno i mało ekologicznie. Z tego co zaobserwowaliśmy, wszystkie wycieczki pokonują podobną trasę i zatrzymują się w tych samych miejscach. Podpływały między innymi do willi, w której nocowaliśmy, a przewodnicy opowiadali o jej niezwykłej arabskiej architekturze. Owszem pod względem architektonicznym willa wygląda bardzo ciekawe, ale jest strasznie zaniedbana i podczas naszego pobytu była wręcz brudna, niestety pięknie wyglądała jedynie z daleka. Ale o tym piszemy więcej na końcu posta.
W żaglówce lub katamaranie
Ostatni sposób to wypożyczenie lub wykupienie wycieczki na żaglówce lub katamaranie. Jeżeli bylibyśmy nad Bacalar dzień dłużej, pewnie zdecydowalibyśmy się na żaglówkę. Wycieczka kosztowała około 700 pesos od osoby, pewnie do negocjacji, i trwała 4-5 godzin w ramach której był lunch i napoje, a kapitan polewał chętnym tequile. Według nas to zdecydowanie lepsza opcja niż głośna motorówka.
Miasteczko Bacalar – fort San Felipe, buritto i cochinita pibil
Choć Bacalar zostało wpisane na listę Pueblos magicos, czyli magicznych meksykańskich miasteczek, nie jest tak zachwycające jak chociażby Izamal. Jego główne atrakcje to cudowna Laguna Siedmiu Kolorów oraz zbudowany w XVIII wieku fort San Felipe, który miał chronić Bacalar przed częstymi w tamtych czasach atakami piratów. Niedaleko miasteczka znajduje się także spora Cenote Azul, ale jest ona otwarta i dosyć spora, przypomina bardziej małe jeziorko niż cenotę. Zdecydowanie piękniej wygląda laguna, dlatego kiedy zobaczyliśmy cenotę, zawróciliśmy i wróciliśmy do turkusów i szmaragdów w lagunie.
Komercyjne macki, które widać w Playa del Carmen czy Tulum, jeszcze nie rozgościły się w Bacalar, choć jest tu trochę hipsterskich i dosyć turystycznych knajpek. W jednej z nich zjedliśmy paskudne i mdłe burrito, w niczym nieprzypominające tych, które jedliśmy do tej pory w Meksyku. W drugiej knajpce na pytanie o huevos motulenos, kelnerka odpowiedziała, że nigdy o nich nie słyszała, ale może poszukać przepisu w internecie i nam zrobić. Obie znajdowały się na głównym placu przy forcie i były w ciągu dnia oblegane przez europejskich turystów, którzy ze smakiem rozkoszowali się swoimi daniami.
Na szczęście niesmak szybko zniknął, bowiem wieczorem na głównym placu miasteczka rozkładają się stragany z lokalnym street foodem. W jednej budce Taqueria Tadeu’s upolowaliśmy cudowne tacosy i burrito, najlepsze jakie jedliśmy w Meksyku. Natomiast w niedzielę rano na lokalnym targu (mercado publico) znaleźliśmy prawdziwą cochinitę pibil, której szukaliśmy od początku przyjazdu na Jukatan. Cochinitę pibil przyrządza się z mięsa wieprzowego zamarynowanego w annato i soku z pomarańczy lub innego cytrusa, a następnie piecze się w liściach bananowca przez wiele długich godzin w kamiennym piecu wkopanym w ziemię. Dobra chochinita pibil dosłownie rozpływa sie w ustach. O jej poszukiwania pisaliśmy więcej w poście: Kuchnia Jukatanu. Jak smakuje cochinita pibil?.
Jukatan bez wodorostów
Z perspektywy czasu żałujemy, że nie zostaliśmy w Bacalar o jeden dzień dłużej. Zdecydowanie bardziej rajsko było w Bacalar niż osławionym Tulum, w którym trafiliśmy na inwazję wodorostów. Nad Laguną Siedmiu Kolorów jest nie tylko bajecznie, ale także masz pewność, że woda będzie cudownie przejrzysta i pozbawiona wodorostów, które za sprawą prądu El-Nino na Jukatanie są coraz większym problem.
Informacje praktyczne:
- DOJAZD: Bacalar położone jest 215 km od Tulum, 280 km od Playa del Carmen, 345 km od Cancun i 40 km od Chetumal. Ze wszystkich wymienionych miast można dojechać do Bacalar autobusem.
- NOCLEG: Po raz pierwszy zamiast polecać nocleg, przed nim przestrzegamy. Hotel Villa Esmeralda, w którym spaliśmy, położony jest fantastycznie – blisko Bacalar z bezpośrednim dostępem do laguny. Architektura głównej willi jest imponująca, ale co z tego skoro jest potwornie zaniedbana. Części wspólne, czyli kuchnia, łazienka, salon, były w takim stanie, że strach było czegokolwiek dotknąć. Wyglądały jakby nie były sprzątane przez kilka dobrych tygodni. W kuchni wszystko się lepiło. Pokoje wyglądały lepiej, ale ich sprzątanie trwało kilkanaście minut, były posprzątane z grubsza. Basen tak zapuszczony, że strach do niego wejść, pomost pokryty glonami i trzeba było się trzymać poręczy, aby nie fiknąć. Właściciele (opiekunowie) ni w ząb nie znali żadnego słowa po angielsku, wiec wszystko odbywało się na „migi” co było dosyć męczące. Jeżeli stan czystości drastycznie się poprawi, to są spore szanse, że będzie to kiedyś fajne miejsce noclegowe. Więcej o naszych noclegach w Meksyku przeczytasz tutaj: Noclegi na Jukatanie i w Palenque – nasze dobre adresy.
- COCHINITA PIBIL: Gorąco zachęcamy, aby tak planować podróż aby być w Bacalar w weekend. Cochnitę pibil i relleno negro można kupić na targu w niedzielę rano. 300 g kosztowało 60 pesos, 1 kg 200 pesos. Do cochinity podawana jest ostra salsa i czerwona cebula. Na targu można też kupić do tego świeżutkie tortille.
Całą trasę naszej podróży znajdziesz w poście: Jukatan samochodem – ceny, drogi, atrakcje i nasza trasa dookoła Jukatanu.
Wszystkie posty z podróży do Meksyku:
Meksyk
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Dzięki za ciekawy blog. Pozdrowionka dla was 🙂
Dziękujemy za miłe słowa 🙂 Pozdrawiamy serdecznie!