Pisząc te słowa jesteśmy na lotnisku Monachium, przed nami jeszcze jeden lot do Polski. Przez ostatnie trzy tygodnie podróżowaliśmy po Azji Południowo-Wschodniej. Spędziliśmy dwa dni w Bangkoku, dwa tygodnie w Birmie, dwa dni w Kuala Lumpur i trzy dni w Singapurze. Długo zastanawialiśmy się czy poruszać temat koronawirusa w relacji z tej podróży. Początkowo tego nie planowaliśmy, nie jesteśmy ekspertami w tym temacie, ale informacje od rodziny i znajomych o panice w Polsce, skłoniły nas do napisania kilku słów o tym, jak wygląda sytuacja w odwiedzonych przez nas miejscach, czy koronawirus wpłynął na naszą podróż i dlaczego czuliśmy się bezpiecznie w Azji.
Bilety do Azji kupiliśmy w grudniu. Jeżeli tylko możemy staramy się latać multicity, aby nie tracić czasu i ograniczyć maksymalnie czas spędzony w drodze. Zaplanowaliśmy przylot do Bangkoku i powrót z Singapuru, w międzyczasie trzy przeloty na trasach Bangkok-Mandalay, Rangun-Kuala Lumpur oraz Kuala Lumpur-Singapur. O koronawirusie usłyszeliśmy po raz pierwszy miesiąc przed podróżą. Po kilku dniach pojawiły się doniesienie o pierwszych przypadkach poza Chinami, w tym w Azji Południowo-Wschodniej, także w krajach będących na trasie naszej podróży. Spokojnie obserwowaliśmy rozwój sytuacji oraz liczbę przypadków w interesujących nas krajach. Nie było momentu, w którym rozważaliśmy odwołanie podróży. Mamy naprawdę dobrą odporność, bardzo rzadko chorujemy, nie mamy żadnych przewlekłych chorób i schorzeń, nie jesteśmy w grupie podwyższonego ryzyka.
Bardziej niż samego koronawirusa obawialiśmy się odwołanych lotów czy przypadkowej kwarantanny. To ryzyko musieliśmy wliczyć w podróż. Rezerwując noclegi wybieraliśmy opcję bezpłatnego odwołania. Tuż przed naszym wyjazdem wzrosła liczba przypadków w Singapurze. Jeżeli sytuacja nadal pogarszałaby się, braliśmy pod uwagę odpuszczenie Singapuru, pozostanie dłużej w Malezji oraz pojechanie ostatniego dnia bezpośrednio z Malezji na lotnisko w Singapurze. Na szczęście nie było takiej potrzeby, bowiem sytuacja w Singapurze ustabilizowała się na długo przed tym zanim zdążyliśmy tam dojechać.
Przed wyjazdem niektórzy pytali się nas czy się nie boimy jechać. Odpowiadaliśmy, że nie, jesteśmy zdrowi, a w krajach, do których jedziemy jest mało przypadków i sytuacja jest stabilna, poza tym koronawirusem możemy zarazić się także w Europie. W momencie naszego powrotu sytuacja w Europie jest zdecydowanie poważniejsza niż w tych czterech krajach Azji Południowo-Wschodniej. W Niemczech, w których mamy przesiadkę podczas lotu powrotnego, jest obecnie kilka razy więcej przypadków niż we wszystkich odwiedzonych przez nas krajach razem wziętych.
Środki wdrożone w odwiedzonych przez nas miejscach
Bangkok
Na lotnisku poza informacjami o koronawirusie nie przechodziliśmy kontroli. Na hali przylotów widziałam punkty mierzenia temperatury. Przylatywaliśmy z Wiednia, czyli z kraju bez przypadku koronawirusa w tamtym momencie, być może dlatego nie zostaliśmy skierowani do takiego punktu. Natomiast w hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, podczas zameldowania obowiązkowo mierzona była temperatura. Zameldowanie było możliwe z temperaturą poniżej 37,5 stopnia, osoby mające większą temperaturę kierowane są do szpitala.
Podobne środki wprowadzono w centrach handlowych w Bangkoku – każda osoba wchodząca do centrum ma mierzoną temperaturę. Temperatury nie mierzono nam również podczas wylotu do Birmy. Być może dlatego, że odlatywaliśmy do Birmy z lotniska Don Muang obsługującego loty krajowe oraz tanie linie lotnicze. Ponoć na między narodowym lotnisku Bangkok-Suvarnabhumi podczas wylotów sytuacja wygląda inaczej. W momencie naszego przylotu, w Tajlandii było 40 przypadków koronawirusa, z czego ponad połowę uznano za wyleczonych. Nikt nie panikował, półki z sklepach były pełne, życie toczyło się normalnie.
Birma
Birma jest krajem, w którym do tej pory nie stwierdzono koronawirusa, natomiast od dawna powzięto szereg środków zabezpieczających. Po pierwsze bardzo szybko zamknięto granicę lądową z Chinami. Podczas naszego pobytu praktycznie nie było chińskich turystów, którzy o tej porze roku zazwyczaj zalewają Azję Południowo-Wschodnią. Jedynie w Baganie spotkaliśmy Chinkę, która w styczniu przyjechała do Birmy na miesięczną medytację i nie miała jak wrócić do domu, wszystkie loty są odwołane, a droga lądowa zamknięta.
Chiny to bardzo ważny rynek dla birmańskiej turystyki oraz handlu. Widać to było zarówno w Bagania, jak i Ngwe Saung, gdzie było niewielu turystów. Obsługa naszego hotelu w Ngwe Saung mówiła, że niektóre hotele nastawione na chińskich turystów mają odwołane wszystkie rezerwacje i obniżają ceny nawet o połowę. Widać było także pustki w wielu knajpach z chińskimi napisami.
Druga rzecz, na którą zwróciliśmy to zakrojona na szeroką skalę akcja edukacyjna. W wielu miejscach widzieliśmy tablice informacyjne po birmańsku i angielsku. Pojawiały się one na lotniskach, stacjach autobusowych, targach, przy atrakcjach turystycznych. Co zaleca birmański rząd?
- Częste mycie rąk mydłem lub płynem dezynfekującym
- Zakrywanie twarzy podczas kichania chusteczką oraz wymianę chusteczek
- Unikanie przybywania w pobliżu osób z kaszlem, ciężko oddychających, z objawami grypy
- Upewnienie się, że mięso, ryby i jajka są dobrze ugotowane
- Nie dotykanie zwierząt lub dotykanie ich przez zabezpieczenie
Płyny dezynfekujące były dostępne w większości hoteli na recepcji, a podczas wsiadania do nocnego autobusu każdy dostał od obsługi porcję płynu na ręce z prośbą o dezynfekcję. Podczas przylotu do Manadalaj dostaliśmy do wypełnienia dokument sanitarny z informacją o stanie zdrowia oraz krajach, w których przebywał podczas ostatnich dwóch tygodni. Dla osób przebywających w tym terminie w Chinach były przygotowane dodatkowe procedury.
Kuala Lumpur
Na lotnisku w Kuala Lumpur wprowadzono thermal / temperature screening (skanery na podczerwień, pokazujące miejsca o podwyższonej temperaturze), każda osoba przylatująca i wylatująca ma automatycznie mierzoną temperaturę. Każdy przylatujący musi wypełnić deklarację, iż w ciągu ostatnich 14 dni nie przebywał na terenie Chin oraz Korei Południowej.
Pierwszą rzeczą, o którą poprosił nas kierowca Graba (azjatycki Uber), była dezynfekcja rąk po wejściu do samochodu. Płyny dezynfekujące w Kuala Lumpur były na każdym kroku – na recepcji w hotelu, przy głównych atrakcjach, w restauracjach i na ulicznych straganach.
Temperaturę mierzono nam wielokrotnie w hotelu oraz przy wejściu na wieżę telewizyjną. W wielu miejscach są też widoczne informacje o wirusie.
Singapur
Singapur jest państwem, w którym wdrożono najpoważniejsze środki zabezpieczające. Osoby, które w ciągu ostatnich 14 dni były na terenie Chin lub w wybranych regionach w Korei poddawane są przymusowej 2-tygodniowej kwarantannie. Te dwa kraje wymienione są w deklaracji sanitarnej, ale nas wypytywano także o Włochy, można się więc spodziewać, że osoby odwiedzające Włochy w ciągu 14 dni przed przylotem do Singapuru mogą być również poddane kwarantannie, zwłaszcza, że wszyscy obywatele Singapuru, którzy odwiedzili Chiny, Koreę Południową, Iran lub północne Włochy (tak było 8 marca) mają nakaz odbycia 2-tygodniowej domowej kwarantanny.
W ciągu trzech dni pobytu w Singapurze zmierzono nam temperaturę kilkadziesiąt razy. Temperature screening jest na lotnisku, w centrach handlowych, MRT (czyli metrze), przy wejściu do wszystkich atrakcji. Temperaturę mierzono nam także przy każdym wejściu do hotelu.
Płyny dezynfekujące były w hotelu, na lotnisku, w atrakcjach, świątyniach, restauracjach czy też ulicznych straganach. Obok wejścia do hotelu znajdowało się biuro, widzieliśmy jak mierzono temperaturę wszystkim wchodzącym do budynków. Na ulicach nie widać paniki, choć podobno jest na nich mniej ludzi niż zazwyczaj. Wszystko działało normalnie, nie zobaczyliśmy jedynie pokazu laserów w hotelu Marina Bay Sands w Singapurze, który był odwołany właśnie z powodu koronawirusa.
Lotnisko w Monachium
Na lotnisku w Monachium nie przeszliśmy żadnej kontroli, choć wyszliśmy na chwilę z terminala i przechodziliśmy normalną kontrolę paszportową. Nikt nie pytał się o kraje, które ostatnio odwiedziliśmy, nikt nie mierzył nam temperatury, nie było żadnej informacji o wirusie. Zero jakiejkolwiek kontroli pod kątem koronawirusa. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak kilka tygodni temu, kiedy również lecieliśmy przez lotnisko w Monachium.
Lotnisko w Warszawie
Podczas lotu z Monachium do Warszawy otrzymaliśmy do wypełnienia formularze z danymi kontaktowymi, danymi lotu oraz informacją dla osób powracających z Chin. Nic więcej się nie wydarzyło, nie było żadnej kontroli. nikt nas nie pytał czy byliśmy w innych zagrożonych krajach, nie mierzono nam temperatury, na lotnisku nie zauważyliśmy żadnej informacji o wirusie. Gdybyśmy w ciągu ostatnich 14 dni byli we Włoszech, Iranie czy Korei Południowej lub mieli wysoka temperaturę wjechalibyśmy do Polski bez żadnego problemu. W samolocie było kilka mocno kaszlących osób, ale nikt się nimi nie zainteresował.
Na początku lutego wracaliśmy z Włoch dokładnie tą samą drogą. Jechaliśmy samochodem na lotnisko w Monachium i tam przesiadaliśmy się na samolot. Jeżeli tę trasę odbywalibyśmy teraz, nie mielibyśmy żadnych problemów na obu lotniskach. Natomiast po wyjściu z samolotu w Warszawie dowiedzieliśmy się, że zamykane są wszystkie szkoły i instytucje kultury, a w sklepach są puste półki i masowo wykupywane jedzenie i papier toaletowy. Zamiast rozsądku i podstawowych zabezpieczeń jest wielka panika.
Czy koronawirus wpłynął na naszą podróż?
Nasza podróż przebiegła bez problemów. W niektórych miejscach było mniej ludzi niż normalnie o tej porze roku, co wynikało z wielu odwołanych wyjazdów. W efekcie spadły też ceny hoteli – za noclegi w Kuala Lumpur i Singapurze zapłaciliśmy około 20% mniej niż zapłacilibyśmy rezerwując je w styczniu. Wreszcie ludzie zdecydowanie bardziej dbali o higienę, częściej myli ręce i zwracali uwagę na czystość.
Często myliśmy ręce oraz przemywaliśmy je płynem antybakteryjnym przed jedzeniem. Ale to i tak robilibyśmy niezależnie od koronawirusa. Na lotniskach oraz w metrze zazwyczaj zakładaliśmy maseczki – mieliśmy maseczki klasy P3. Odpuściliśmy to w Singapurze, gdzie oficjalne wytyczne były takie, aby maski nosiły jedynie osoby przeziębione lub kichające. Maski przydały nam się także w Birmie z innych powodów, gdzie zakładaliśmy je, aby nie wdychać pyły i kurzu unoszącego się w wielu miejscach w powietrzu.
Szczerze mówiąc o wiele bezpieczniej i przyjemniej czuliśmy się w Azji, gdzie nikt nie panikował, niczego nie zamykał, życie toczyło się normalnie dalej, ale jednocześnie wprowadzono szereg rozsądnych środków bezpieczeństwa bez siania paniki. W Singapurze są obecnie 82 istniejące przypadki, w sumie do tej pory było 178 zakażeń (informacja z 12 marca). Dokładnie wiadomo, kto się w jaki sposób zaraził i od kogo. Osoby wracające z zagrożonych regionów przechodzą obowiązkową kwarantannę. Dla porównania w Niemczech jest ponad 2000 istniejących oraz wszystkich przypadków. Jak widać działania podjęte przez singapurskie władze są skuteczne, ale to Singapur czy też Tajlandia z jej 24 istniejącymi przypadkami (59 w sumie) jawi się jako większe zagrożenie niż Niemcy (2221 istniejących przypadków), Francja (1938 istniejących przypadków) czy Hiszpania (2039 istniejących przypadków), gdzie sytuacja jest naprawdę poważna. Dane te zmieniają się dynamicznie, aktualne możesz sprawdzić pod tym linkiem.
Jechać czy nie jechać?
Na pytanie czy jechać czy odwoływać podróż nie ma uniwersalnej odpowiedzi. W każdym przypadku jest ona inna oraz z każdym dniem trudniejsza. Każdy musi odpowiedzieć sam sobie jakie ryzyko jest dla niego akceptowalne. Obecnie ryzyko jest o wiele większe niż było 20 lutego kiedy rozpoczynaliśmy naszą podróż. Nie było wtedy wielu zakażeń w Europie, zamkniętych stref i odwoływanych masowo lotów. Sytuacja teraz zmienia się bardzo dynamicznie, wiele krajów ogarnia panika.
Na pewno pod uwagę trzeba wziąć kilka czynników. Po pierwsze od kraju i regionu, do którego chcesz jechać – jak wygląda w sytuacja, jakie środki zabezpieczeń są wprowadzane. Podróż do krajów, w których są zamknięte strefy, masowo odwoływane loty, gdzie jest duża liczba zakażeń, jest bardzo ryzykowna i mało rozsądna. USA wprowadzają właśnie zakaz lotów z Europy na najbliższe 30 dni, Izrael już kilka dni temu wprowadził obowiązkową 14-dniową kwarantannę dla wszystkich przylatujących do kraju. Można się spodziewać, że kolejne kraje będą podejmowały podobne kroki. Może się też okazać, że nie będziesz miał jak wrócić.
Wiele zależy od Twojego stanu zdrowia, jeżeli masz przewlekłe choroby lub słabą odporność ryzyko jest na pewno dużo większe, a także od osób, z którymi masz styczność na co dzień i od Twoich obaw – jeżeli masz przez cały wyjazd bać się zarażania lub kwarantanny, to czy ta podróż będzie dla Ciebie przyjemnością? My takich obaw nie mieliśmy i czerpaliśmy z naszej podróży pełnymi garściami. Gdybyśmy mieli cofnąć czas i podjąć jeszcze raz decyzję, bez żadnych wątpliwości decyzja byłaby taka sama. Ale póki co nigdzie się nie wybieramy i nic nowego nie planujemy. Po pierwsze ostatnio mieliśmy wystarczająco dużo wyjazdów, po drugie czekamy na rozwój i ustabilizowanie się sytuacji w Europie oraz na świecie. A teraz przez dwa tygodnie po powrocie pracujemy zdalnie oraz spędzamy czas głównie w domu. Bo choć my nie mamy żadnych obaw, to osoby, z którymi moglibyśmy się spotkać mogą myśleć inaczej i powinniśmy to uszanować.
Był czas na podróż, teraz jest czas na #zostańwdomu.
Nasze podróże:
Podróże
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Dzięki za informacje jak to wygląda w Azji, nie spidziewałam się, że jestctam tyle środków bezpieczeństwa, nie dziwię się, że czuliście się tam bezpiecznie!
Nie było paniki, były środki bezpieczeństwa, zwłaszcza w Singapurze mieliśmy poczucie, że wszystko jest pod kontrolą, pozdrawiamy!
ciekawa informacja, spostrzeżenia i z przyjemnością przeczytałem garść wiadomości, których
nie znajdę np. w telewizji publicznej, fajny opis pozwalający zbliżyć się do realnej rzeczywistości , pozdrawiam i pomyślności
Singapur, Malezja i inne kraje azjatyckie mają już doświadczenia z wcześniejszymi pandemiami i są zdecydowanie bardziej przygotowane na koronawirusy niż kraje europejskie, pozdrawiamy!