Birma od wielu lat była jednym z naszych wymarzonych kierunków podróży między innymi za sprawą swojej buddyjskiej architektury. Ale los rzucał nam kłody pod nogi. Tegoroczna podróż była naszym trzecim podejściem do Birmy. Dwa pierwsze musieliśmy odpuścić z powodu niespodziewanych perturbacji zdrowotnych. Dwa razy zamiast pośród świątyń w Birmie Łukasz wylądował na długie tygodnie w gipsie. Tym razem wyjazd miał się rozpocząć w drugiej połowie lutego 2020 roku. Bilety kupiliśmy niespełna dwa miesiące wcześniej, kiedy nikt się nie spodziewał, że rok 2020 wywróci życie nas wszystkich do góry nogami.
Kiedy w styczniu po raz pierwszy usłyszałam o koronawirusie w Chinach, pomyślałam do trzech razy sztuka. Jeżeli nie wyjdzie nasze trzecie podejście, to chyba znak, aby, przynajmniej na jakiś czas, odpuścić ten kierunek. Ale się udało, nie odpuściliśmy i polecieliśmy. Zdecydowanie było warto. Długo nie pisaliśmy o tej podróży, w panujących okolicznościach nie było do tego klimatu. Jednak koniec roku to dobry moment, aby podsumować naszą podróż i napisać o tym jaką Birmę zobaczyliśmy oraz jak po niej podróżowaliśmy. W tym tekście nie będziemy poruszać tematu koronawirusa, pisaliśmy o nim tutaj: Azja Południowo-Wschodnia – podróż w czasach koronawirusa.
Spis treści
Birma czy Mjanma? A może Myanmar?
Na początek kilka słów o nazwie tego Państwa, która może być niejasna i budzić wątpliwości. Zamieszanie z nazwą rozpoczęło się w roku 1989, kiedy to rządząca wówczas junta wojskowa postanowiła odciąć się od kolonialnej historii kraju i zmieniła nazwę Birma (ang. Burma) na Mjanma (Myanmar). Według junty dotychczasowa nazwa była upokarzająca. W efekcie tej zmiany powstało zamieszanie. W końcu nowa nazwa została uznana przez ONZ, co nie zmieniło faktu, że w sytuacjach nieoficjalnych obie nazwy są używane zamiennie. Inaczej zachowała się polska Komisja Standaryzacji nazw geograficznych, która w 2012 roku podjęła decyzje, że obie nazwy, czyli Birma oraz Mjanma, są poprawne. W kontaktach oficjalnych używa się raczej nazwy Mjanma, nam podoba się bardziej Birma i tej nazwy używamy na blogu.
Dlaczego Birma?
Kiedy lata temu po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcia z Baganu, wiedziałam, że musimy tam pojechać. Widzieliśmy już Angkor w Kambodży, miasta Majów w Meksyku, indyjską Ellorę i Ajantę oraz Hampi, jordańską Petrę czy tajskie Sukhothai, przyszedł więc czas na Bagan i Birmę. Oczywiście Birma to nie tylko Bagan, ale to właśnie buddyjska kultura i architektura były głównymi powodami naszej podróży do Birmy.
Dominującą religią w Birmie jest buddyzm, oficjalne statystki podają, że buddyzm wyznaje aż 88% mieszkańców kraju. Buddyjskie świątynie znajdują się zarówno w miastach, na ich obrzeżach, jak i niezamieszkałych regionach. Niewielki stupy widzieliśmy nawet na plaży. Nie ma na świecie innego kraju, którym byłoby tak wiele buddyjskich pagod i kompleksów świątynnych. Religia i duchowość przekłada się także w serdeczność i otwartość mieszkańców, a także ich ubiór. Birmańczycy żyją i ubierają się skromnie, a na twarze nakładają thanakę, czyli pastę pozyskiwaną ze ścierania drewna o charakterystycznym żółto-złotym odcieniu. Odkryte kolana i ramiona nie są wskazane, zwłaszcza w świątyniach i miejscach kultu. Warto o tym pamiętać planując podróż.
Ważnym powodem był dla nas także fakt, że Birma nie jest jeszcze tak popularna i skomercjalizowana jak chociażby sąsiednia Tajlandia czy też dawne miasta Khmerów w Kambodży. Birma cały czas zachowuje autentyczność, choć oczywiście są miejsca, w którym turystyka rozgościła się na dobre.
Trasa podróży po Birmie
W Birmie spędziliśmy dokładnie dwa tygodnie. Po zrobieniu wstępnego planu podróży oraz sprawdzeniu możliwości i czasu transportu, wykreśliliśmy z niego kilka miejsc. Z upływem czasu zmieniło się nasze podejście do podróżowania. Wolimy zobaczyć trochę mniej, ale bardziej poczuć dane miejsce. Poza tym chcemy także po prostu odpocząć. W ten sposób z naszej trasy wypadły mało turystyczne 947 jaskiń w Hpo Win Daung koło Monywy kryjące wizerunki Buddy, Góra Popa czy też Bago. Tego pierwszego miejsca żałujemy najbardziej, ale na wszystko przyjdzie pora, bowiem liczymy, że do Birmy uda nam się jeszcze wrócić, chociażby po to, aby zobaczyć kompleks Mrauk U, który podczas naszego pobytu nie był dostępny dla zwiedzających z powodu niepokojów etnicznych. Ale wróćmy do miejsc, które odwiedziliśmy.
Trzy dni w Mandalay i okolicy
Przylecieliśmy z Bangkoku do Mandalay, które położone jest na północy kraju. Samo Mandalay jest chaotyczne, ale jest co w nim zobaczyć. Jeżeli chcesz zobaczyć najważniejsze atrakcje oraz wejść na wzgórze nad miastem, aby zobaczyć zachód słońca i masz tylko jeden dzień, zdecydowanie potrzebujesz samochód lub tuk tuka z kierowcą od rana do wieczora. My po Mandalay poruszaliśmy się tuk tukami. Pierwszego dnia po przylocie zwiedziliśmy kilka świątyń, zapoznaliśmy się troszeczkę z miastem oraz zobaczyliśmy piękny tekowy klasztor.
Drugiego dnia wybraliśmy się na całodniową wycieczkę wynajętym samochodem z kierowcą do dawnych stolic Birmy, czyli Inwy, Amarapury i Sikongu. Największe wrażanie wywarła na nas Inwa i jej świątynie rozrzucone po polach ryżowych. Najmniej podobał nam się zaśmiecony i wypalony od słońca Sikong. W Amarapurze rano widzieliśmy pochód setek mnichów na lunch, a popołudniu słynny zachód słońca nad najdłuższym mostem tekowym na świecie.
Trzeciego dnia popłynęliśmy rzeką Irawadi do Mingun m.in. słynącego z przepięknej białej świątyni oraz niedokończonej stupy, która miała być największa na świecie. Wypad trwał od rana do 13, w takich godzinach dostępne jest połączenie z Mandalay. Po powrocie wybraliśmy się do Pałacu Królewskiego, zobaczyliśmy jeszcze kilka świątyń oraz weszliśmy na zachód słońca na wzgórze Mandalay.
W sumie w Mandalay spędziliśmy trzy noce, po czym pojechaliśmy autobusem do Baganu. Zabrakło nam czasu na odwiedzenie polecanych nam wodospadów Dee Doke, położonych około 1 godziny 20 minut samochodem od Mandalay. Gdybyśmy się dowiedzieli o nich wcześniej niż dzień przed wyjazdem z Mandalay, być może udałoby się tak ułożyć plan, aby je odwiedzić.
Trzy dni w Baganie
Bagan chcieliśmy zwiedzać bez pośpiechu i napiętego planu. Zobaczenie trzech tysięcy świątyń oraz 10 tysięcy obiektów sakralnych rozrzuconych po sporym obszarze wymaga zapewne z pół roku zwiedzania. Przez jeden dzień możesz tylko poczuć klimat Baganu i odhaczyć najpopularniejsze miejsca. Nam jednak podobały się najbardziej te mniej znane, zarośnięte i trochę zapomniane zakątki.
Finalnie zdecydowaliśmy się zostać w Baganie przez trzy dni. Trzy dni okazało się być optymalnym czasem na spokojne i przyjemne zwiedzanie świątyń na elektrycznym skuterku. Z Baganu pojechaliśmy nocnym autobusem do stolicy kraju, czyli Rangun.
Rangun i Ngwe Saung Beach
W Rangun spędziliśmy jedną noc, nie licząc tej spędzonej w autobusie. W ciągu dnia odpoczęliśmy, zdobyliśmy bilety na dalszą podróż, zobaczyliśmy najważniejsze atrakcje Rangun, w tym słynną złotą pagodę Szwedagon, uznawaną za najważniejszą świątynie w Birmie, i z wielką przyjemnością uciekliśmy z wielkiego i hałaśliwego miasta na kilka dni na cudowną plażę w Ngwe Saung Beach. Ostatnim punktem naszej podróży był znowu Rangun, z którego mieliśmy samolot do Kuala Lumpur. Rangun był dla nas miejscem pełnym negatywnej energii, zdecydowanie nie przypadł nam do gustu, Byliśmy już w wielu azjatyckich metropoliach, ale żadne inne miasto nie wywarło na nas tak złego wrażenia jak Rangun. Złota Pagoda jest przepiękna i trzeba ją zobaczyć, ale według nas nie ma co planować dłuższego pobytu w tym mieście.
Ngwe Saung Beach czy Ngpali?
Przez chwilę zastanawialiśmy się jaką plażę wybrać na odpoczynek. Najbardziej znana birmańska plaża znajduje się w Ngpali. Jako pierwsza była ona udostępniana dla turystów, uznawana jest też za najpiękniejszą w kraju. Znajduje się ona jednak dosyć daleko od miejsc, które odwiedzaliśmy. Kilkanaście godzin drogą lądową odpadało. Alternatywą był lot, ale finalnie zdecydowaliśmy się Ngwe Saung Beach położoną kilka godzin autobusem od Rangun. Okazała się być naprawdę pusta, szeroka i piękna, żałowaliśmy bardzo, że nie zostajemy tam trochę dłużej.
Dlaczego odpuściliśmy jezioro Inle
Wątpliwości nie mieliśmy natomiast co do pominięcia jeziora Inle. Powodów jest kilka. Po pierwsze nie mieliśmy czasu, aby zostać w tej okolicy na dłużej i wybrać się na kilkudniowy trekking. Spędzenie wielu godzin w autobusie tylko po to, aby przez jeden zobaczyć jezioro nie miało dla nas sensu. Po drugie, widzieliśmy już pływające wioski i targi na jeziorze Tonle Sap w Kambodży czy też w wietnamskiej Delcie Mekongu. Wreszcie po trzecie jezioro Inle uchodzi za najbardziej skomercjalizowane miejsce w Birmie, zwłaszcza w kontekście jednodniowych wycieczek. Bez większego żalu postanowiliśmy więc je odpuścić.
Transport w Birmie
Nie będziemy ukrywać, że transport po Birmie był najmniej przyjemną częścią naszej podróży. Odległości powinno się tu mierzyć nie z kilometrach a w godzinach, bowiem fatalny stan dróg sprawia, że podróż dłuży się niemiłosiernie. Na ten moment obcokrajowcy nie mogą wynajmować w Birmie samochodów, tak więc turyście skazani są na komunikację zbiorową lub wynajęcie samochodu z kierowcą. Aby ograniczyć trochę przemieszczanie się po Birmie, polecieliśmy do Mandalay i wracaliśmy z innego lotniska w Rangun. Wszystkie bilety poza lotniczymi kupowaliśmy z 1-3-dniowym wyprzedzeniem. Bilety na podróże nocnymi autobusami oraz do Ngwe Saung Beach warto kupić trochę wcześniej, bowiem bilety rozchodzą się szybko.
Podczas naszej podróży korzystaliśmy z następujących środków transportu:
- Autobusy – autobusem jechaliśmy z Manadalay do Baganu oraz z Rangun do Ngwe Saung Beach i z powrotem, każda podróż była średnią przyjemnością, nie dość, że trwała koszmarnie długo, miała obowiązkową, długą przerwę na lunch w mało zachęcającym miejscu, to jeszcze za każdym razem autobus był trochę zdezelowany, niewygodny i pełen lokalsów żujących i plujących betelem. Cóż, taki urok birmańskich podróży. Za OK bus z Mandalay do Baganu zapłaciliśmy 9 000 za osobę. Na trasie do Ngwe Saung Beach polecamy Dragon Asia za 12 000 za osobę.
- Autobus nocny – o wiele przyjemniejszy okazała się autobus nocny, którym jechaliśmy z Baganu do Rangun. Bez zastanowienia kupiliśmy bilety do najwyższej klasy, czyli First Class. Wszyscy zgodnie polecali nam JJ Bus, na tego przewoźnika się zdecydowaliśmy, bilety kupowaliśmy na ich stronie dwa dni przed podróżą. Xxx km jechaliśmy 8,5 godziny z obowiązkową przerwą. Bilet kosztował 19 dolarów. Autobus był bardzo czysty, siedzenia rozkładane niemalże do pozycji leżącej, każdy otrzymał koc do przykrycia. Jest to dobra opcja transportu, choć nie możemy powiedzieć, że po nocy w autobusie byliśmy wyspani.
- Tuk tuki – poruszaliśmy się nimi głównie na krótszych dystansach, przede wszystkim w Mandalay, Ngwe Saung Beach, Mingun. Tuk tuki są niedrogie i wygodne, ale zakurzone ulice w Mandalay uprzykrzały podróże nimi. Wynajęcie tuk tuka w Manadalay na cały dzień to koszt 10 000. Natomiast na ulicach w Rangunie tuk tuków i motorów nie uświadczysz – w centrum miasta wprowadzono zakaz jazdy jednośladami.
- Taksówki i Grab, czyli azjatycki uber, korzystaliśmy z nich w na lotnisku w Mandalay, w Rangunie podczas podróży na lotnisko oraz na dworzec autobusowy znajdujący się na obrzeżach miasta. Dojazd z centrum Rangun na dworzec Dagon Highwat Bus Station to koszt 11 000, 12 dolarów zapłaciliśmy za dojazd z lotniska w Mandalay do centrum (lotnisko jest bardzo daleko).
- Skuter elektryczny, czyli e-bike – to najlepszy sposób na Bagan, wynajęcie dobrego skutera to koszt 8 000-10 000 na dobę, bardzo je polecamy i przestrzegamy przed wynajmem najtańszych skuterów, w których baterie wystarczają na pół dnia. Szkoda czasu na powrót do wypożyczalni i wymianę skutera.
- Prywatny samochód – jest to najwygodniejszy sposób poruszania się po Birmie, ale też najdroższy. Samochód z kierowcą wynajmowaliśmy za 35 000 w Mandalay na całodniową wycieczkę do Amarapury, Inwy i Sikong.
Nasze noclegi w Birmie
Podczas podróży nocowaliśmy w Mandalay, Baganie, Ngwe Saung Beach oraz dwukrotnie w Rangun. Nie szukaliśmy najtańszych noclegów, miały być komfortowe, dobrze zlokalizowane i w rozsądnej cenie. Ceny noclegów w Birmie są bardzo przyjazne, w dobrej cenie można znaleźć coś fajnego, jest tez sporo bardzo prostych noclegów dla backpackersów. My woleliśmy zapłacić trochę więcej, wybieraliśmy noclegi z klimatyzacją, prywatną łazienką i dobrymi opiniami.
- Nocleg w Mandalay. W Mandalay zatrzymaliśmy się w bardzo przyjemnym i dobrze zlokalizowanym hoteliku Aurora.Nie było tam wielkich luksusów, ale pobyt wspominamy bardzo dobrze. Na dachu zlokalizowana jest hotelowa restauracja, w której podawane są bardzo dobre śniadania. Za większy 2-osobowy pokój z prywatną łazienką, klimą i śniadaniami płaciliśmy 28 dolarów za dobę. Link do rezerwacji: Hotel Aurora.
- Nocleg w Baganie. Obiekty noclegowe rozrzucone są w trzech lokalizacjach – Old Bagan, New Bagan oraz Nyaung U. Nie ma jednej centralnej lokalizacji. Ponieważ praktycznie każdy wynajmuje skuter lokalizacja jest mniej istotna. My zdecydowaliśmy się na Bagan Sense Hotel w Nyaung U i był to dla nas strzał w dziesiątkę. Sam hotel był bardzo fajny z przestrzennymi pokojami, dobrą restauracją, fajnym basenem i tarasem na dachu. Tuz za rogiem jest wypożyczalnia skuterów, blisko stąd do świątyń tych mniej komercyjnych i wieży widokowej. Drugi raz wybralibyśmy to samo miejsce. Za 2-osobowy pokój ze śniadaniem płaciliśmy 42 dolary za noc. Link do rezerwacji: Bagan Sense Hotel.
- Nocleg w Ngwe Saung Beach. Do Ngwe Saung Beach pojechaliśmy przede wszystkim odpocząć. Szukaliśmy miejsca z ładną plażą, fajnym basenem i niezbyt oddalonego od centrum miasteczka i głównej ulicy z restauracjami. Hotel Eskala okazał się być jednym z najfajniejszych miejsc w jakich spaliśmy. Zlokalizowany jest przy pięknym fragmencie plaży, ma cudowny basen z widokiem na może i bardzo dobre jedzenie. Bardzo żałowaliśmy, że musimy z niego wyjeżdżać. Nie jest to najtańsze miejsce, ale warto się tam zatrzymać, jeżeli nastawiacie się na błogi relaks. Za 2-osobowy pokój ze śniadaniem płaciliśmy 100 dolarów za dobę. Link do rezerwacji: Hotel Eskala.
- Noclegi w Rangun. W Rangun zatrzymaliśmy się w dwóch różnych miejscach. Najpierw zatrzymaliśmy się bardzo przyjemnym i pełnym zieleni Cloud 10 Boutique Hotel. Położony jest on blisko Szwedagon Pagody, jeziora Kandawagui i świątyni z wielkim leżącym Buddą. Bardzo polecamy to miejsce. Za nocleg ze śniadaniem płaciliśmy 54 dolary. W cenie są rowery, bez dodatkowej opłaty zrobiono nam check in o 7-mej rano. Link do rezerwacji: Cloud 10 Boutique Hotel. Za drugim razem nocowaliśmy w Hotelu Balmi w ścisłym centrum miasta, blisko Pagody Sule, rzeki i Chinatown, za noc płaciliśmy 42 dolary. Link do rezerwacji: Hotel Balmi.
Ceny w Birmie
Walutą w Birmie są kiaty, ale w wielu miejscach można płacić dolarami, nie ma więc sensu wymieniać od razu wszystkich pieniędzy. Ceny w hotelach bardzo często są przeliczane z dolarów, bardziej opłacało nam się płacić za nie w dolarach niż w kiatach. Dolarami płaciliśmy za wszystkie noclegi i niektóre bilety. 1000 kiatów według dzisiejszego kursu 2,8 zł. Poniżej kilka przykładowych cen, ceny naszych noclegów i transportu podawaliśmy już wcześniej:
- 10 000 kiatów – wejście do Szwedagon Pagoda w Rangun
- 5 000 kiatów – bilety na prom w dwie strony z Mandalay do Mingun
- 10 000 kiatów – tu tuk na cały dzień w Mandalay
- 25 000 kiatów – opłata wejściowa do Baganu na 5 dni
- 320 dolarów – lot balonem nad Baganem
- 5 dolarów – wejście na wieżę widokową w Baganie
- 2 000 kiatów – sałatka z kiszonych liści herbaty w Baganie
- 4 500 kiatów – makaron z krewetkami w Baganie
- 7 000 kiatów – sałatka z owocami morza w Ngwe Saung Beach
- 7 000 kiatów – rybne curry w Ngwe Saung Beach
- 25 000 kiatów – homar w w Ngwe Saung Beach
Bardzo polecamy kupić zieloną herbatę i suszone mango, są znakomite. Ciekawostka – suszone mango było tańsze na lotnisku w Rangun niż w supermarketach.
Bieda, śmieci i duża życzliwość
Na koniec jeszcze kilka słów o naszych odczuciach po dwóch tygodniach spędzonych w Birmie. Pierwszą rzeczą, która nam się rzuciła w oczy, były śmieci. Plastikowe butelki i opakowania były wyrzucane niemalże wszędzie, a przydrożne rowy bywały wręcz zasypane śmieciami. Birmańczycy po prostu wyrzucają śmieci na ulicę lub koło domu. Miejscem, gdzie było względnie czysto był jedynie Bagan. W Ngwe Saung Beach rozmawialiśmy o tym problemie z właścicielem jednej z restauracji.
Według niego problemem jest brak edukacji. Ludzie wyrzucają śmieci tak jak się robiło to dawniej, czyli właśnie do rowów czy też po prostu w okolice domu. Nie biorą pod uwagę, że dzisiejsze śmieci w dużej mierze nie rozkładają się i zalegają latami w miejscu, w którym były porzucone. On sam próbuje edukować lokalnych restauratorów, ale przyznaje, że bez odgórnych działań na szerszą skalę problemu się nie rozwiąże.
Brak edukacji wiąże się z biedą, a często nędzą, dużej części społeczeństwa. Były momenty kiedy widok tej nędzy nas przytłaczał. Wyjeżdżając i wjeżdżając do Rangun przejeżdżaliśmy przez kilometrowe ciągi lepianek z bambusa, blachy i folii, w których ludzie żyją bez prądu i bieżącej wody. Kiedy z centrum Rangun pojechaliśmy drogą na skróty, trafiliśmy na prowizoryczne szałasy postawione na małym wysypisku śmieci. Przed jedynym z nich starsza pani myła się w zardzewiałej beczce po ropie.
W drodze z Mandalay do Migun na brzegach rzeki pośród pustkowia stały szałasy z kilku gałęzi, a w samym Mandalay wieczorami najbiedniejsi mieszkańcy myli się w hydrantach. Pomimo tej biedy ludzie zachowują pogodę ducha i dużą życzliwość. Ani razu nie czuliśmy się niebezpiecznie, wszyscy byli bardzo serdeczni i pomocni. Nikt nie próbował nas naciągnąć, jak to bywa w Azji. Zapewne duża w tym zasługa buddyjskiej kultury i duchowości.
Epilog
Birma to naprawdę piękny kraj, pełen wspaniałej architektury i życzliwych mieszkańców, który otwiera się na świat po latach ucisku i wyzysku przez wojskową juntę. Natomiast wybierając się tam w podróż warto mieć świadomość, że Birma to nie tylko piękne świątynie i uśmiechnięte twarze ozdobione thanaką. Birma to także bieda oraz ludzie żyjący niezwykle prosto i skromnie. Takie widoki podczas podróży na pewno także zobaczycie. Trzeba być na nie przygotowanym.
Nasze birmańskie teksty:
Birma
Spodobał się Tobie ten tekst? Podziel się nim ze znajomymi i bądź z nami na blogu, Facebooku i Instagramie!
Ciekawy artykuł, ale co można zobaczyć z samolotu. Za wysoko na kontakt z miejscowa ludnością.
Czesław
Co znaczy z samolotu? Czy może Pan rozwinąć myśl?
Ja też Birmę mam w planach od dłuższego czasu i też zawsze pojawia się jakaś przeszkoda. W każdym razie, gratuluję pięknych zdjęć i fajnego planu podróży 🙂
Dziękujemy! Mam nadzieję, że uda się w końcu zrealizować plany i zobaczyć Birmę! Pozdrawiamy serdecznie 🙂
Birma to jedno z moich wielkich marzeń. Z początkiem ubiegłego roku już myślami dość blisko realizacji, ale chwilę później wszystkie pomysły podróżnicze się rozsypały. Z przyjemnością więc odbyłam podróż wirtualną z Wami.
Bardzo nam miło, że mogliśmy Ciebie zabrać choć w wirtualną podróż 🙂 Mam nadzieję, że sytuacja w Birmie jak najszybciej się ustabilizuje i będzie można znowu odwiedzać ten niezwykły kraj tysięcy buddyjskich świątyń! Pozdrawiamy serdecznie!
Bardzo chciałbym odwiedzić Birmę jeszcze raz – kraj piękny, ludzie bardzo życzliwi i uśmiechnięci mino wszechobecnej biedy widocznej na każdym kroku . Nad jeziorem Inle byłem kilka dni – szczerze polecam. Smuci mnie obecna sytuacja polityczna i los tych ludzi. Obecnie samodzielna podróż może być zbyt niebezpieczna i osobiście odradzam. Ceny wycieczek zorganizowanych są jednak nie do przyjęcia zważywszy, że to bardzo tani kraj. Pozostaje mieć nadzieję, że sytuacja szybko powróci do „normalności”……
Mamy bardzo podobne odczucia i również chcielibyśmy wrócić kiedyś do Birmy. Mam nadzieję, że sytuacja unormuje się jak najszybciej, tego życzymy Birmańczykom! Pozdrowienia!