Zabieramy Was na skraj Atlasu Wysokiego i marokańskiej pustyni do najpiękniejszych wąwozów Maroka! Wąwóz Dades i Wąwóz Todra choć położone są niedaleko siebie, różnią się budową, widokami i atmosferą. W Wąwozie Dades zobaczyliśmy słynną zygzagowatą drogę, zachwycaliśmy się starymi kasbami i malowniczymi wioskami położonymi na zboczach wąwozu, po czym poszliśmy na trekking do przepięknej skały Monkey Fingers. Wąwóz Todra słynie natomiast z pionowych 300-metrowych ścian, ale jest też bardziej turystyczny niż Wąwóz Dades. Oba wąwozy położone są na trasie z Marrakeszu do Erg Chebbi, o której pisaliśmy w tym tekście. Jadąc do Erg Chebbi koniecznie zaplanujcie nocleg w okolicy wąwozów, w przeciwnym razie zabraknie czasu na poznanie ich przepięknych zakątków!
Spis treści
Wąwóz Dades i jego słynna zygzakowata droga
Do Wąwozu Dades dojechaliśmy z ksaru Ajt Bin Haddu już po zmroku. Droga była kręta i trochę męcząca, za to następnego dnia czekały nas jedne z najpiękniejszych widoków podczas tej podróży po Maroku! Rano po śniadaniu wyruszyliśmy w kierunku najbardziej znanej atrakcji Wąwozu Dades, czyli słynnej zygzakowatej drogi. Kiedy dojechaliśmy do punktu widokowego byliśmy zupełnie sami. Jak się wkrótce okazało, tylko dzięki temu, że zdążyliśmy przyjechać przed turystycznymi busikami.
Ale wróćmy do wąwozu i jego wijącej się drogi. Ten widok faktycznie zapiera dech w piersiach, a droga w otoczeniu czerwono-różowych skał wygląda niesamowicie! Najlepszy widok rozciąga się z tarasu kawiarni Hotelu Timzzillite. Choć tuż obok hotelu jest mały tarasik widokowy, to warto wejść do kawiarni chociaż na marokańską herbatę, ponieważ z jej tarasu widoki najpiękniejsze. Drogę i jej zawijasy widać z lepszej perspektywy!
Koło godziny 10-tej warkot silników przerwał poranną ciszę i spokój. Pojawiły się pierwsze busiki z turystami, a promienie słońca zaczęły mocno oświetlać drogę. Pół godziny później zrobiło się całkiem tłoczno, na parkingu stało kilka busików, a widok na drogę wypalało słońce. Dlatego polecamy przyjazd tu rano albo mocno popołudniu. Wtedy powinno być pusto i spokojnie, a słońce nie będzie operować zbyt mocno, idealnie na dobre pamiątkowe zdjęcie.
W głębi Wąwozu Dades
Z zygzakowatej drogi pojechaliśmy dalej w głąb wąwozu. Widoki zrobiły się jeszcze bardziej spektakularne. Droga wiła się wysoko ponad korytem rzeki, która wyrzeźbiła wąwóz. Zniknęły prawie wszystkie hotele, restauracje i pensjonaty, na tym odcinku znajduje się zaledwie kilka pojedynczych budynków. Busiki z turystami zawracają przy zygzakowatej drodze, byliśmy więc sami. Wokół nas panował przyjemny spokój, słychać było jedynie świst wiatru i szmer płynącej wartkim nurtem rzeki.
Zatrzymaliśmy się po raz pierwszy, drugi i kolejny, aby podziwiać widoki. Aż wreszcie dojechaliśmy malowniczego skalnego zwężenia, przy którym piętrzy się woda. Znajduje się ono około 5 kilometrów od zygzakowatej drogi. Zostawiliśmy na chwilę samochód i poszliśmy brzegiem rzeki wzdłuż wąwozu podziwiając widoki. A potem pojechaliśmy kilka kilometrów zobaczyć, co znajduje się dalej. Znaleźliśmy niewielką i zupełnie nieturystyczną wioskę i nic więcej, więc zawróciliśmy w kierunku najbardziej znanej skały w Wąwozie Dades.
Skała Monkey Fingers i Kanion Dades
Monkey Fingers najpierw ujrzeliśmy z okien samochodu. Pomarańczowa i fantazyjnie uformowana skała przyciągnęła nasz wzrok z daleka. Szybko zaparkowaliśmy samochód na sporym placu przy samej drodze, po czym rozejrzeliśmy się z zachwytem dookoła. Plac jest przede wszystkim świetnym punktem widokowym na Monkey Fingers i dolinę rzeki Dades. Jeżeli nie macie czasu na trekking, to zatrzymajcie się w tym miejscu chociaż na chwilę. Choć oczywiście gorąco zachęcamy, aby znaleźć trochę czasu na trekking w głąb doliny!
Monkey Fingers to wysokie, pionowe skały przypominające swoim wyglądem palce wyłaniające się z rzeki Dades. Tworzą one wyjątkową formację, całkowicie różniącą się od pozostałych skalnych ścian wąwozu. Formacja jest długa i potężna. Monkey Fingers zbudowane są najprawdopodobniej ze skał osadowych, takich jak piaskowiec i wapień, ale proces erozji, który doprowadził do ich powstania, nie jest znany. Tuż obok Monkey Fingers znajduje się kolejna atrakcja wąwozu, czyli Kanion Dades. Trzeba tylko znaleźć do niego drogę.
Trekking do Monkey Fingers
Monkey Fingers i Kanion Dades można zwiedzać z lokalnym przewodnikiem albo na własną rękę. Spodziewaliśmy się, że na miejscu spotkamy przewodników, ale przy punkcie widokowym nie było nikogo. Zaczęliśmy więc szukać drogi na własną rękę. Nie było to łatwe, ponieważ szlak nie jest oznaczony, trzeba też przedostać się na drugą stronę rzeki. Sprawdzaliśmy różne skały, wchodziliśmy w różne skalne zakamarki, aż w końcu znaleźliśmy zejście wyglądające na bezpieczne. A potem… podążaliśmy ścieżką ze śmieciami. Bez problemu można było zauważyć, gdzie porusza się tu człowiek.
Poruszaliśmy się wzdłuż rzeki szukając drewnianego mostku prowadzącego na drugą stronę. Niestety nic nie znaleźliśmy, ale też poziom wody był dosyć wysoki po tak dawnych opadach śniegu. Ziemia była grząska i błotnista. Los się do nas jednak uśmiechnął. Pani pracująca na polu na migi pokazała nam most i kierunek, w którym powinniśmy iść dalej. Po kilku minutach doszliśmy do sporego mostu prowadzącego pomiędzy bujną i kwitnącą roślinnością do opustoszałej wioski Aït Ouglif. Szlak w wiosce oznaczony jest białymi strzałkami namalowanymi na rozpadających się często budynkach. Z niej wydeptaną ścieżką doszliśmy do skały Monkey Fingers.
Widoki zmieniały się jak w kalejdoskopie, a czerwonopomarańczowa skała była na wyciągnięcie ręki. Byliśmy na wysokości 1650 m n.p.m. Mogliśmy iść dalej w góry, ale tego dnia paliło słońce i żar lał się z nieba. A przecież była połowa marca, co musi się tu dziać w maju czy też czerwcu! Zawróciliśmy więc do wioski. Przez most przeszliśmy na drugą stronę rzeki, ale nie schodziliśmy już w głąb doliny. Doszliśmy do głównej drogi i wróciliśmy nią do samochodu. Bardzo blisko mostu znajduje się Auberge Kasbah Ait Marghad. Jeżeli nie chcecie schodzić do rzeki, możecie spróbować zostawić samochód koło tego hotelu i skrócić sobie drogę, widzieliśmy tam kilka miejsc parkingowych.
Punkty widokowe przed Wąwozem Todra
Po powrocie do samochodu ruszyliśmy w kierunku Wąwozu Todra. Oddalony jest on od Wąwozu Dades o ponad 70 kilometrów i o około 1 godzinę 15 minut samochodem nie licząc przystanków po drodze. A jest, gdzie się zatrzymać! Ale najpierw musieliśmy przejechać dwa duże miasta. W Boumalne Dades chcieliśmy zatrzymać się na obiad, ale nie znaleźliśmy żadnego sensownego miejsca, w którym mogliśmy się dogadać. Blisko Wąwozu Todra znajduje się natomiast rozległy Tinghir, który sprawiał wrażenie jakby był miastem w budowie.
Jechaliśmy szeroką aleją, po czym przed mostem nad rzeką Todra skręciliśmy w kierunku wąwozu. Przy tej drodze jest kilka fajnych punktów widokowych na dawne dzielnice miasta z kasbami i często zrujnowanymi kasbami. W tle rozciągają się góry i niesamowity gaj palmowy w dolinie rzeki. Po raz pierwszy zatrzymaliśmy się tuż za mostem. Ale jeszcze piękniejszy widok rozciągał się jakieś 2 kilometry dalej przy wyjeździe z miasta. Ze sporego parkingu położonego trochę wyżej widać przepięknie gaj palmowy i stare wsie z tradycyjną zabudową. Ostatni punkt widokowy znajduje się na zakręcie w najwyżej położonym punkcie. Poznacie go po chustach rozwieszonych wokół zakrętu i berberyjskich sprzedawcach przy ulicy.
Wąwóz Todra i jego 300-metrowe ściany
Z punktów widokowych pojechaliśmy od razu do najbardziej malowniczej części Wąwozu Todra, ma on długość około 1 kilometra. Skalne ściany dochodzą w tym miejscu do 300 metrów wysokości tworząc imponujące i przepiękne zwężenie. Samochód zostawiliśmy przed wjazdem do wąwozu i nieśpiesznie udaliśmy się w jego głąb na spacer.
Po kilku chwilach minął nas pierwszy samochód i zniknął pomiędzy skalnymi ścianami. Trochę zdziwieni obserwowaliśmy kolejne samochody, kampery i busiki przejeżdżające przez wąwóz. Niestety przez to zjawiskowe miejsce poprowadzona jest dosyć ruchliwa, wybetonowana droga. Minęła nas nawet ciężarówka. Trochę psuje to widoki i zwiedzanie, podobnie jak rozstawione pod skalną ścianą stragany z ubraniami, chustami i dywanami. Cóż, taka jest lokalna specyfika. Więcej zobaczycie w filmiku z wąwozów.
Przyjazd do Wąwozu Todra popołudniu był przysłowiowym strzałem w 10-tkę. Koło godziny 18.00 skały miały ładne, niewypalone kolory, a w wąwozie nie było już zbyt wiele osób. Stragany składały się, w drodze powrotnej już prawie ich nie było, mogliśmy więc cieszyć się spokojem przerywanym co jakiś czas przez przejeżdżający przez wąwóz samochód. Wróciliśmy tu kolejnego dnia przed godziną 10-tą, spaliśmy bardzo blisko w malowniczej lokalizacji w gaju palmowym, co Wam także polecamy. Było już tłoczno, po wąwozie kręciło się kilka grup z przewodnikami. Kilka busów zatrzymało się bezpośrednio w wąwozie, pomimo zakazu. Zdecydowanie polecamy przyjechać tu wcześniej rano lub popołudniu. My szybko uciekliśmy dalej na targ w Rissani, ale również w Wąwozie Todra można udać się na trekking. Jest to także popularne miejsce wspinaczkowe.
Nasze noclegi w wąwozach
W obu wąwozach zatrzymaliśmy się na nocleg. Odwiedzając je bez noclegu zobaczycie tylko namiastkę tego, co one oferują! Przez Wąwóz Dades prowadzi kręta droga, wokół której rozsiane są liczne hoteliki i pensjonaty. Zdecydowaliśmy się na Dar Ahlam Dades położony 4 kilometry od zygzakowatej drogi. Pensjonat został wykończony w tradycyjnym stylu, pokoje nie są duże, ale mają wszystko, co potrzeba, w tym klimatyzację. Jest też basen i, co bardzo istotne, bezpłatny parking dla gości. Znaleźliśmy na nim miejsce bez problemu, choć przyjechaliśmy wieczorem po zmroku. Płaciliśmy 43 euro euro za pokój ze śniadaniem. Link do rezerwacji jest tutaj: Dar Ahlam Dades.
Jeżeli zamierzacie nocować w okolicy wąwozu Todra, to gorąco zachęcamy Was do poszukania noclegu bezpośrednio w wąwozie a nie w pobliskim mieście Tinghir. My nocowaliśmy blisko jego najpiękniejszego odcinka, w niezwykle pięknie zlokalizowanym hoteliku Auberge Camping Atlas, pod pionową ścianą wąwozu i przy palmowym gaju porastającym brzegi rzeki Todra. Pokoje są proste, ale niczego im nie brakuje, chociaż mogliby popracować nad kuchnią bo nie była smaczna. Basen i taras znajdują się pomiędzy palmami, jest tu cisza i spokój. Do największej atrakcji, czyli odcinka ze pionowymi skałami o wysokości 300 metrów jest stąd zaledwie kilka kilometrów. Zapłaciliśmy również 43 euro za pokój ze śniadaniem. Link do rezerwacji jest tutaj: Auberge Camping Atlas. Pamiętaj, że jeżeli zarezerwujesz nocleg na Bookingu przez nasz link to my dostaniemy niewielką prowizję, a Ty zapłacisz tyle samo. W ten sposób możesz podziękować nam za treści na blogu!
Nasze marokańskie podróże:
Maroko
Lubisz nasze wpisy? Udostępnij je znajomym i śledź nas na Facebooku i Instagramie!
Piękne te wąwozy. Aż chciałoby się spakować i ruszyć na marokańską wyprawę. W tym roku byłam w Caminito del Rey w Hiszpanii. Wiem, że to jednak coś innego ale skalne ściany były. Może kiedyś i do Maroka uda się dotrzeć.
W tym roku również byliśmy na Caminito del Rey. Te dwa miejsca są piękne, ale również zupełnie inne! Warto zobaczyć i doświadczyć obu, życzymy, aby udało się dojechać do Maroka, to bardzo ciekawy kraj!